MON wciąż nie ma umów o dostawę najpilniej potrzebnych bezpilotowych samolotów zwiadowczych, opancerzonych samochodów patrolowych czy sprawdzonych śmigłowców transportowych.
– Zamierzamy podpisać najważniejsze umowy o dostawę kluczowego sprzętu jeszcze w tym roku – zapewnia rzecznik MON Robert Rochowicz. Zaplanowane już na przyszły rok wojskowe wydatki afgańskie pochłoną 1,335 mld zł.
[srodtytul]Biurokratyczny paraliż[/srodtytul]
Problem polega na tym, że kontraktowanie sprzętu znów idzie za wolno – na co już kilka miesięcy temu zwracał uwagę były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak. Przygotowanie zamówienia bardzo potrzebnych bezpilotowców (bsl) kilkakrotnie już utykało, mimo że mają być kupowane w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej. – W ostatniej chwili dokonywano kontrowersyjnych zmian w wymaganiach, wciąż niejasne są oczekiwania wojskowych decydentów – mówi Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny fachowego pisma „Raport WTO“.
Biurokratyczna procedura paraliżuje szybkie decyzje, a zdaniem Hołdanowicza bez zdalnie kierowanych powietrznych zwiadowców nie zmniejszymy ryzyka i strat na wojnie z talibami. Obecnie używane miniaparaty Orbiter nie wystarczają. – Potrzebujemy sprzętu, który może dłużej wykonywać w powietrzu zwiadowcze misje i dysponuje precyzyjniejszą aparaturą optyczną, a także urządzeniami do szpiegowania elektronicznego – mówi Hołdanowicz. Taki sprzęt jest drogi: jeden zestaw, kilka bezpilotowych samolotów i aparatura sterująca, kosztuje 10 – 20 mln dol.