Kłopoty nie tylko Grecji, ale też innych krajów strefy euro z regionu Morza Śródziemnego oraz Irlandii odbijają się negatywnie na notowaniach euro. Zyskuje więc dolar, co hamuje wzrost cen surowców.

Byłyby one jeszcze tańsze, gdyby nie dobre wiadomości z USA, gdzie wprawdzie liczba bezrobotnych wzrosła, ale stopa bezrobocia poszła w dół. To właśnie wyhamowało spadek cen ropy naftowej, która kosztuje 73 dol. za baryłkę.

Zdaniem Carstena Fritscha z Commerzbanku na rynkach surowcowych pojawił się „toksyczny mix”, bo z jednej strony tanieją akcje, z drugiej inwestorzy obawiają się ryzyka. A nastroje są zdecydowanie minorowe. To uciekanie od ryzyka skłania do kupowania złota. Tyle że metal ten dzisiaj kosztuje 1060 dol. za uncję, kolejna zaś granica wsparcia wynosi 1030 dol., a jeśli nie okaże się wystarczająco solidna, złoto stanieje do 1000 dol., a nawet do 980 dol. I wtedy dopiero miałoby zacząć się odbicie w górę. Nie brak jednak i takich analityków, którzy widzą ceny nawet na poziomie 1080 dol.

Spadek cen został wyhamowany na giełdzie metali przemysłowych. Za miedź trzeba zapłacić 6320 dol. Ale nadal notowania będą spychać w dół nie tylko kłopoty euro, ale i zaostrzenie polityki pieniężnej w Chinach.