W Radwarze wrze, bo Rada Nadzorcza ogłosiła konkurs na nowych członków zarządu w sytuacji, gdy firma wychodzi z kryzysu po zeszłorocznym cięciu przez armię zamówień wojskowych. Radarowa firma jest jedną z nielicznych w państwowej zbrojeniówce, która w ubiegłym roku wypracowała zyski, a w ostatnich latach zarabiała na eksporcie broni.
— Teraz, w szczególnie trudnym okresie, kiedy Radwarowi potrzebny jest spokój i poukładanie się w nowej pokryzysowej rzeczywistości, mamy zamieszanie — ubolewa Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju.
Z głównej kwatery pancernego holdingu płyną wyjaśnienia, że personalne trzęsienie ziemi w warszawskim Centrum Naukowo Produkcyjnym Elektroniki Profesjonalnej Radwar, zatrudniającym 1350 pracowników, ma wyłącznie przyczynę formalno — prawną. Według Moniki Koniecko, rzecznika Bumaru, konkurent Radwaru w jednym z przetargów na dostawę wideoradarów dla policji w grudniu 2008 r. oskarżył warszawskiego producenta, że w dokumentach konkursowych poświadczył nieprawdę. – Już samo sformułowanie podejrzeń sprawdzanych teraz w śledztwie — w myśl przepisów — grozi pozbawieniem całego Radwaru koncesji na obrót bronią i sprzętem specjalnym — mówi Koniecko.
[srodtytul]Nieruchomości w grze[/srodtytul]
Konsekwencje w tej sytuacji poniesie m.in. obecny prezes Leszek Pawłowski, który firmą kieruje od prawie dekady i ma na swoim koncie udział w ważnych projektach w dorobku firmy: budowie systemu przeciwlotniczego Loara, eksportowanych do Indonezji zestawach rakietowo -artyleryjskich Kobra, nowej generacji radarów morskich.