[b]Rz: Do niedawna był pan szefem Eli Lilly w Hiszpanii, zna pan więc specyfikę tamtego rynku, nie tylko branży farmaceutycznej. Ekonomiści obawiają się, że w Hiszpanii może wystąpić kryzys podobny do greckiego. Słusznie?[/b]
Javier Ellena: Nie da się ukryć, że Hiszpania jest ostatnio pod wielką presją. Zmieniająca się sytuacja na światowych rynkach oraz spekulacyjne ruchy w kilku krajach, łącznie z samą Hiszpanią, wymuszają na rządzie z Madrytu wprowadzanie konkretnych środków zmniejszających deficyt publiczny. Jednak kluczowych wskaźników finansowych w Hiszpanii nie można absolutnie porównywać z tymi, które odnotowuje Grecja. Rząd nie tylko musi prawidłowo i terminowo realizować swoje zadania, choćby takie jak obniżenie deficytu budżetowego, ale także uaktywnić rynek pracy, gdyż jednym z największych problemów w Hiszpanii jest wysoka i „bolesna” stopa bezrobocia (ponad 20 proc.). Z jednej strony stwarza to ogromne koszty, z drugiej zaś kwestionuje możliwości kraju w zakresie wzrostu gospodarczego.
[b]Branża farmaceutyczna uchodzi za jedną z najbardziej odpornych na kryzysy gospodarcze. Jak reaguje na ostatnie zdarzenia w Europie?[/b]
Obecny kryzys ekonomiczny z pewnością miał i jeszcze będzie miał wpływ na nasz sektor, i to być może na wszystkich kontynentach. Jednak ze względu na specyfikę rynku farmaceutycznego jest mało prawdopodobne, że odczuje on radykalne spowolnienie wynikające ze spadku popytu.
[b]Eli Lilly przechodzi teraz restrukturyzację, jedną z największych w swojej historii. Czy to reakcja na globalny kryzys?[/b]