Jak poinformował „New York Times” w ekologicznej składce wzięły udział Shell, Exxon Mobil, Chevron i ConocoPhilips. Do zrzutki nie włączył się brytyjski BP, który na walkę z obecnym wyciekiem w Zatoce Meksykańskiej wydał już ok. 4 mld dol. Koncern nie wykluczył, że później dołączy do programu, i zapowiedział, że podzieli się swoimi doświadczeniami w walce z obecnym wyciekiem.

Za zgromadzony na razie miliard dolarów (3,19 mld zł) stworzona w tym celu Marine Well Containment Company ma inwestować w specjalistyczne podwodne roboty i inne urządzenia, które będzie można wykorzystać do prowadzenia operacji na głębokościach przekraczających trzy kilometry. Założenie jest proste: cały sprzęt musi nadawać się do użycia w ciągu 24 godzin od katastrofy.

Podobny fundusz – Marine Spill Response Corp. – koncerny naftowe stworzyły w 1989 r., po wycieku ropy z tankowca „Exxon Valdez” u wybrzeży Alaski. Obecny wyciek pokazał jednak, jak bardzo bezradny jest sektor w przypadku katastrof na dużych głębokościach. Nowy system ma pozwolić na zbieranie z uszkodzonego szybu do 100 tys. baryłek dziennie. Amerykańskie władze naciskają jednak na szefów firm naftowych, by się skupili na zapobieganiu wyciekom, a nie na metodach walki z ich skutkami. Miliardowa zrzutka ma też poprawić wizerunek sektora, który znacznie ucierpiał, gdy wyciek, do którego doszło po kwietniowej eksplozji na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, doprowadził do największej katastrofy ekologicznej w dziejach USA.

Wciąż nie wiadomo, kiedy BP uda się ostatecznie zatamować wyciek. Prace nad dodatkowym odwiertem musiały zostać wstrzymane, bo ze względu na tropikalny cyklon, który ma przejść w okolicach uszkodzonej instalacji naftowej, trzeba było ewakuować pracujących przy nim ludzi. Trzeba było też przerwać zbieranie ropy na powierzchni.

– Obawiamy się, że sztorm może opóźnić nasze działania nawet o dwa tygodnie – powiedział dziennikarzom admirał Thad Allen, dowódca amerykańskiej straży przybrzeżnej, który koordynuje akcję ratunkową w Zatoce Meksykańskiej.