Burmistrz Londynu Boris Johnson, sam zapalony cyklista oświadczył, że ten projekt oznacza „nowy brzask dla rowerów w stolicy”. Ma nadzieję, że staną się one zwykłym widokiem na ulicach miasta, podobnie jak czarne taksówki czy czerwone piętrowe autobusy.
W mieście udostępniono od piątku 5 tys. rowerów w 315 parkingach zlokalizowanych najgęściej koło Pałacu Buckingham, gmachu parlamentu czy Tower of London. Przedsięwzięcie będzie kosztować 140 mln funtów (168 mln euro) w ciągu 6 lat. 25 mln pokrył z tej sumy bank Barclays. Docelowo ma powstać 400 parkingów z 6 tys. rowerów produkcji kanadyjskiej. Rowery o wadze 23 kg mają też charakterystyczny wygląd, aby trudniej było je ukraść.
Początkowa reakcja mieszkańców była zachęcająca, choć burmistrz przyznał, że istnieją pewne problemy wynikające z „ząbkowania”, więc projekt trzeba będzie stale korygować i udoskonalać. Władze miejskie szacują, że liczba podróży rowerami do i z pracy — obecnie 500 tys. dziennie — zwiększy się o 40 tys.
Korzystanie z takiego środka lokomocji stało się bardziej popularne w ostatnich latach, bo Londyńczycy mieli dość ciągłego stania w korkach, płacenia myta za wjazd do centrum, czy też korzystania z drogiego transportu publicznego.
Chętni do korzystania z rowerów musza zapisać się, za prawo otrzymania kluczyka trzeba było zapłacić 3 funty, dotychczas zrobiło to 12 tys. osób. Abonament na 24 godziny kosztuje funta, tygodniowy 5, a roczny 45 funtów. Pierwsze 30 minut jazdy jest darmowe, a opłaty rosną zależnie od czasu korzystania. Następne pół godziny ma kosztować funta, a maksymalna stawka dzienna wynosi 50 funtów. Trzeba też wpłacić kaucję za uszkodzenie pojazdu albo nie oddanie go.