Najwięksi przewoźnicy wycofują potężne maszyny zaparkowane na amerykańskiej pustyni Mohave. Inne linie, wśród nich polski LOT, kupują nowe samoloty. Wszystko wskazuje na to, że branża wychodzi z zapaści – informuje Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Lotniczych IATA.
Podczas lipcowego Międzynarodowego Salonu Lotniczego w Farnborough pod Londynem linie lotnicze złożyły zamówienia na ponad 400 maszyn o łącznej wartości 28 mld dolarów. To wciąż daleko od rekordu sprzed dwóch lat, kiedy wartość kontraktów sięgnęła 88,7 mld dol., jednak wtedy banki nie skąpiły pieniędzy. Zresztą znaczna część zamówionych wówczas samolotów nie została odebrana albo dostawy zostały przełożone na później.
[srodtytul]Wyjście z zapaści[/srodtytul]
– Po wywołanej wybuchem wulkanu na Islandii wielkiej kwietniowej zapaści, która poważnie odbije się na tegorocznych wynikach, zwłaszcza przewoźników europejskich, branża wychodzi na prostą – uważa dyrektor generalny IATA Giovanni Bisignani. – Odbudowa jest szybsza, niż wcześniej prognozowaliśmy – przyznaje. Wtóruje mu prezes Boeing Commercial Jim Albaugh, który dwukrotnie poprawiał prognozy na ten rok.
Na rynek po trzech latach nieobecności powróciły również firmy leasingowe. To oznaka, że poprawa sytuacji wydaje się trwała. Według prognoz IATA zyski światowego lotnictwa w tym roku sięgną 2,9 mld dolarów, podczas gdy w ubiegłym roku poniosło ono straty w wysokości 9,4 mld dol. Bisignani określił 2009 jako „annus horribilis” dla branży.