W całej Polsce sytuacja wygląda niemal identycznie. Choć nowela [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=46025414CBF58B3EB09CE23353662A04?id=178080]kodeksu drogowego[/link] weszła w życie 4 września, interweniujący funkcjonariusze do dziś są często bezradni. Jest sporo telefonów z prośbą o interwencję, ale nie zawsze mogą wypisać mandat.
– Odbieramy więcej zgłoszeń – przyznaje Monika Niżniak, rzeczniczka warszawskiej Straży Miejskiej. – Jest ich (porównując z poprzednim kwartałem) o 10 proc. więcej. W Warszawie najlepiej widać to na Białołęce. Przed 4 września odbieraliśmy od mieszkańców pojedyncze wezwania. Teraz jest ich bardzo dużo, a 3/4 dotyczy właśnie łamania przepisów drogowych na osiedlach – podaje Niżniak.
Obecnie strażnicy mogą interweniować tylko wtedy, gdy na osiedlu kierowca złamie konkretny znak, np. zakaz zatrzymywania się. Jeśli jednak jego wykroczenie polega na zastawieniu chodnika czy parkowaniu tuż pod klatką, o mandacie nie może być mowy. [b]Do interwencji strażnika potrzebne jest oznaczenie terenu osiedla specjalnymi znakami: strefa ruchu i koniec strefy ruchu. [/b]
Na brak znaku narzeka też krakowska Straż Miejska. Marek Anioł, jej rzecznik, przyznaje, że interwencje są podejmowane z ograniczeniami. Dopiero gdy będą odpowiednie znaki, ustawa mająca wprowadzić porządek na osiedlach i sklepowych parkingach ma szansę naprawdę zadziałać.
O tym, jak oczekiwany znak ma wyglądać, pisaliśmy na łamach „Rz” już w połowie września (wówczas był gotowy projekt rozporządzenia wprowadzający dwa znaki: D-52 (biało-czarny) i D-53 „koniec strefy ruchu” (biało-czarno-czerwony).