[b]“Rz”: Zaskoczyło Pana, to co zastał obejmując stanowisko wiceministra odpowiedzialnego za kolej?[/b]
Andrzej Massel: Spodziewałem się co mogę zastać. Sytuacja transportu kolejowego w Polsce od wielu lat nie jest najlepsza. W grudniu zbiegło się wiele problemów, które zostały tak źle odebrane przez społeczeństwo. To efekt ponad 20 lat podczas których kolejnictwo z różnych powodów priorytetem nie było. Bardziej było postrzegane jako problem niż szansa na sprawny system transportowy. Nie spodziewałem się, że zastanę sytuację kwitnącą, ale nie przychodziłbym do resortu infrastruktury, gdybym nie widział szans na poprawę tej sytuacji.
[b]W jaki sposób?[/b]
Wykonując działania krótkoterminowe, które mają poprawić obsługę pasażerów, zapewnić większą punktualności niezawodność kolei. Wdrożona została nadzwyczajna procedura rewizji rozkładu jazdy. Nowy zacznie obowiązywać od 1 marca. Pociągów będzie mniej, ale te które będą kursować będą mieć dłuższe składy. Taboru jest ile jest, innego wyjścia nie mamy. Urealniony zostanie też czas jazdy z uwagi — pod uwagę wzięta zostaną prowadzone na torach inwestycje. Chcemy by rozkład jazdy był prawdziwy.
W dłuższej perspektywie rolą ministerstwa jest dbanie o rozwój transportu kolejowego — infrastruktury, nowych usług realizowanych na torach, pozyskanie nowych pasażerów. O ile spółkę przewozową rozlicza się z wyniku finansowego, to ministerstwo patrzy na to trochę szerzej, dba o to by transport kolejowy miał jak największy udział w rynku transportowym i by wykonywał jak największe przewozy o dużym oddziaływaniu społecznym, np. przewożąc ładunki, do tej pory transponowane drogami. Inwestujemy w dworce kolejowe — to tam pasażer kończy i zaczyna podróż. Jesteśmy w stanie reputację kolei poprawić.