– Jesteśmy w trakcie okresu przygotowawczego do wprowadzenia spółki na warszawski parkiet. O szczegółach procesu będziemy informować wkrótce – mówi Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu, komentując informację agencji ISB. Zdaniem tej agencji doradcy do prywatyzacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej, największego w UE producenta węgla koksowego, bazy do produkcji stali, już rozpoczęli pracę. Według ISB ministerstwo wybrało konsorcjum UniCredit, Goldman Sachs, Citigroup, PKO BP, JP Morgan Chase, Ipopema, Societe Generale, BRE Bank. Firmy prawnicze to Allen & Overy, White & Case i Dewey. Rzecznik resortu był nieuchwytny, by skomentować te informacje.Debiut spółki resort planuje na 30 czerwca.
Ale niektórzy analitycy się obawiają, że trwający w spółce spór zbiorowy i jawny konflikt ze związkami może wpłynąć na wycenę spółki. Chodzi o 10 proc. podwyżki płac (wczoraj związkowcy ogłosili pogotowie strajkowe), ale i o to, że resort skarbu chce sprzedać tylko stare akcje, więc pieniądze z debiutu nie trafią do spółki.
– Konflikt w JSW może być zdyskontowany w cenie akcji – uważa prof. Marian Turek, były szef rady nadzorczej jastrzębskiej firmy.
– W przypadku KGHM tak się dzieje. A według mnie JSW będzie takim węglowym KGHM – przyznaje jeden z analityków.
– Zgoda społeczna jest w spółce potrzebna, ale dyskonto może być dlatego, że gdy resort skarbu ją upubliczni, to zachowa w niej kontrolę i nie będzie całkiem prywatna – mówi "Rz" Krzysztof Zarychta, analityk DM BDM. Przyznaje, że podobnie było w Bogdance. Dodaje, że na węgiel jest koniunktura, więc gdyby była nowa emisja akcji, nabywcy by się znaleźli. – Ale akcjonariat by się rozwodnił, więc do budżetu nie trafiłoby tyle, ile minister zakłada – dodaje. JSW jest wyceniana na 10 mld zł, oferta mogłaby wynieść nawet 5 mld zł.