Wypadek w Bogdance

W wyniku wypadku pod ziemią ciężkie obrażenia odniósł 31- letni górnik. Zarząd kopalni powiadomił prokuraturę dopiero po sześciu godzinach – informuje „Dziennik Wschodni"

Publikacja: 03.05.2011 00:04

Wypadek w Bogdance

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Żurawski BŻ Bartłomiej Żurawski

– Nasz kolega miał bardzo ciężki wypadek 910 metrów pod ziemią – zaalarmowali nas pracownicy Bogdanki. W czwartek ok. godz. 7.30 podczas wciągania taśmy przenośnika zerwał się pasek, który uderzył w głowę górnika. – Stracił przytomność. Ok. godz. 8 lekarz dyżurujący w kopalni stwierdził podejrzenie urazu kręgosłupa oraz brak pamięci wstecznej – wyjaśnił Tomasz Zięba, rzecznik Bogdanki.

Poszkodowany został niezwłocznie przetransportowany na oddział intensywnej terapii szpitala przy ul. Kraśnickiej w Lublinie. Stwierdzono u niego krwiak wewnętrzny i poddano zabiegowi trepanacji czaszki.

To co najbardziej zwraca uwagę w zdarzeniu jest niezrozumiała zwłoka Bogdanki przy poinformowaniu prokuratury o wypadku. Stało się to dopiero po 6 godzinach. O godz. 13.08 informację otrzymał Okręgowy Urząd Górniczy w Lublinie, o godz. 13.25 policja, pięć minut później prokuratura.

Lubelska prokuratura jest tym zaskoczona. – Dyżurny kopalni zapytany, dlaczego zrobił to dopiero po sześciu godzinach odpowiedział, że kopalnia czekała na ustalenie stanu zdrowia górnika. Bo o lżejszych wypadkach nie musi powiadamiać od razu – mówi Bożena Wasiewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie. Na miejsce pojechał prokurator, by dokonać oględzin miejsca wypadku. – Zwrócimy się z pytaniem, kto w kopalni zdecydował, że o wypadku powiadomiono nas dopiero po sześciu godzinach – dodaje Wasiewicz.

– Wypadek nie został początkowo zakwalifikowany jako ciężki – tłumaczy rzecznik kopalni Tomasz Zięba. – Dopiero po informacji ze szpitala, dyżurny ruchu między godziną 12.50 a 13.30 uruchomił procedury przekazania informacji. Czy doszło do zwłoki? – Trudno mi to ocenić. Ta decyzja leżała w kompetencjach dyżurnego, a oceni ją stosowny organ górniczy – dodaje Zięba.

Reklama
Reklama

Innego zdania jest Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach. – O każdym wypadku w kopalni należy zawiadomić urząd niezwłocznie, czyli jak najszybciej – mówi Jolanta Talarczyk, rzecznik prezesa WUG. – O tym wypadku pierwszą informację otrzymaliśmy o godzinie 14.15, a obszerniejszą o 19.30.  Okręgowy Urząd Górniczy w Lublinie staje murem za Bogdanką. – Niezwłocznie nie znaczy natychmiast – uważa Henryk Cholewa, z-ca dyrektora OUG w Lublinie. – Zostaliśmy powiadomieni niezwłocznie.

– Nasz kolega miał bardzo ciężki wypadek 910 metrów pod ziemią – zaalarmowali nas pracownicy Bogdanki. W czwartek ok. godz. 7.30 podczas wciągania taśmy przenośnika zerwał się pasek, który uderzył w głowę górnika. – Stracił przytomność. Ok. godz. 8 lekarz dyżurujący w kopalni stwierdził podejrzenie urazu kręgosłupa oraz brak pamięci wstecznej – wyjaśnił Tomasz Zięba, rzecznik Bogdanki.

Poszkodowany został niezwłocznie przetransportowany na oddział intensywnej terapii szpitala przy ul. Kraśnickiej w Lublinie. Stwierdzono u niego krwiak wewnętrzny i poddano zabiegowi trepanacji czaszki.

Reklama
Biznes
Budżet UE na 2 bln euro, Rosja atakuje polską fabrykę, IATA krytykuje Brukselę
Biznes
Wakacje w erze Donalda Trumpa: linie kasują loty do USA
Biznes
Rosyjskie drony uderzyły w fabrykę polskiej firmy. Są ranni
Biznes
Ścięte rekomendacje dla producentów gier. Faworyt inwestorów jest już tylko jeden
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Biznes
Putin ignoruje Trumpa, szansa dla sektora kosmicznego, chipy wracają do Chin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama