W szczytowym okresie zimnej wojny zakłady założone przed wojną w ramach COP zatrudniały ponad 20 tysięcy ludzi. Obecnie 50-tysięczne Skarżysko-Kamienna wychodzi z cienia zbrojeniowego przemysłu.
– Mesko to wciąż największy pracodawca i płatnik podatków w regionie (drugi to tradycyjnie kolej), ale militarny biznes już nie wyznacza roli samorządom, powraca na odpowiednie miejsce w strukturze gospodarczej regionu – mówi Roman Wojcieszek, prezydent Skarżyska-Kamiennej.
To odzyskiwanie równowagi trwa już kolejną dekadę. W tym czasie do cywila poszły zakładowe przedszkola, domy kultury, ośrodki wczasowe, nawet stadion i przyfabryczne szkoły. Z głęboko restrukturyzowanych zakładów metalowych w samorządowe i prywatne ręce przeszło ponad 50 hektarów terenów. – To grunty wymagające rekultywacji, z poprzemysłowymi budynkami potrzebującymi rewitalizacji – wylicza prezydent Wojcieszek. Lokalna władza stara się zdemilitaryzowany majątek ożywić. Prezydent Skarżyska mówi, że koncentrują się na budowie dróg dojazdowych, wodociągów i kanalizacji, instalacji energetycznych. – Szacujemy, że w najbliższych latach zagospodarowanie terenów będzie kosztować miasto 50 – 60 mln złotych – mówi Wojcieszek.
Są już pierwsze efekty infrastrukturalnych inwestycji, wspieranych unijnymi funduszami. Na pofabrycznych działkach rozkręcają się prywatne firmy. Już powstało 1,5 tys. nowych miejsc pracy. – To niemal tyle samo, ile zatrudnia dziś rakietowe Mesko. Ratusz wciąż stara się o nowe pozakładowe nieruchomości: chciałby teraz przejąć spory kawałek lasu z otoczenia fabryki.
– Zakłady, które w ostatnich latach rozliczyły się z miastem, regulując podatkowe zaległości i inne majątkowe zobowiązania, nie uchylają się od współpracy – mówi dyplomatycznie Waldemar Skowron, prezes zakładów metalowych.