Zgodnie z nowymi przepisami uchwalonymi pod naciskiem Łukaszenki, firmy handlujące w sieci towarami na rynku białoruskim muszą to robić przez strony zarejestrowane wyłącznie w narodowej domenie BY. Muszą też mieć siedzibę (fizycznie) na Białorusi. Kto się temu nie podporządkuje podlega karze od 120 dol. do 360 dol.. Po kilku karach może stracić pozwolenie na działalność.
Kolejny restrykcyjny paragraf dotyczy inwigilacji internautów. Właściciele kawiarenek i klubów internetowych będą prowadzić rejestr swoich klientów oraz stron, które przeglądają. Gdy ktoś ogląda strony z pornografią czy zawierające „materiały ekstremistyczne", właściciel ma obowiązek o nim donieść białoruskiej bezpiece.
Właściciele, którzy odmówią donosicielstwa oraz internauci, na których zostanie złożony donos, dostaną kary od 60 dol. do 180 dol. Przy średniej miesięcznej na Białorusi wynoszącej 220 dol. to kwoty bolesne.
Jak podaje portal pravo.by - obowiązek kontroli przestrzegania nowego prawa będą mieli właściwie wszyscy urzędnicy Łukaszenki: bezpieka (KGB), milicja, służby podatkowe.