Porty morskie są uznawane za papierek lakmusowy gospodarki. To one jako pierwsze odczuwają oznaki spowolnienia i ożywienia gospodarczego w postaci spadku lub wzrostu przeładunków.
Szefowie spółek zarządzających polskimi nabrzeżami portowymi liczą, że ten rok będzie równie dobry. Na razie jednak odnotowali spadek przeładunków w styczniu tego roku o ok. 23 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego.
Najwięcej bo ok. 40 proc. mniej przeładował port morskie w Gdańsku. Gdynia straciła 11 proc. ładunków ze stycznia 2011 roku. Jedynym portem, w którym masa obsłużonych towarów wzrosła jest Szczecin – Świnoujście. Odprawiono tam o 2 proc. ładunków rok do roku więcej.
– Jeden miesiąc jeszcze nic nie znaczy i trudno na jego podstawie prognozować wyniki całego roku. Wiarygodnych informacji dostarczają dane po pierwszym kwartale – mówi Janusz Jarosiński, prezes spółki zarządzającej gdyńskim portem.
W Gdyni padł rekord przeładowanych kontenerów, a port zarobił 95 mln zł. To o 51,6 mln zł więcej niż w roku 2010. Tak dobre rezultaty udało się osiągnąć m.in. dzięki prywatyzacji dwóch portowych spółek – Morskiego Terminalu Masowego Gdynia oraz WUŻ Przedsiębiorstwa Usług Żeglugowych i Portowych Gdynia. Zysk ze sprzedaży udziałów w obydwu wyniósł 57,7 mln zł. – Zysk z działalności operacyjnej wyniósł ok. 20 mln zł, podobnie jak w roku 2010 – mówi Janusz Jarosiński. I zapowiada, że jeżeli nie nastąpi gwałtowne załamanie gospodarki podobnie powinno być w ciągu 12 miesięcy roku 2012. Tym razem przychodów nie wesprą inne przychody - sprzedaż Bałtyckiego Terminala Drobnicowego, która ma rozpocząć się pod koniec tego roku ma szanse zostać sfinalizowana dopiero w roku 2013. – Chcielibyśmy utrzymać obroty przeładunkowe na poziomie z roku 2011, ale zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe– dodaje Jarosiński.