W ciągu zaledwie pięciu lat liczba przypadków kradzieży numerów kart kredytowych wzrosła o 50 proc. – wynika z ostatnich danych Departamentu Sprawiedliwości. Dane dotyczące kart krążą na czarnym rynku i przedostają się w ręce kolejnych przestępców – wynika z danych zgromadzonych przez firmę McAfee Inc., produkującą m.in. oprogramowanie antiwirusowe. Pojedynczy numer kart Visa, MasterCard lub Discover można przejąć już za 10-50 dolarów. Cena za nielimitowaną American Express wynosi już setki dolarów.
Od 2007 roku liczba programów obliczonych na przechwycenie informacji osobistych danych zwiększyła się z 1 miliona do 130 milionów – twierdzi Monica Hamilton, szefowa marketingu w firmie McAfee Inc. Część z tych aplikacji nigdy nie przebija się przez zabezpieczenia systemowe, ale najzdolniejszym hakerom udaje się przejmować tysiące, a nawet setki tysięcy numerów kart.
Według "USA Today" straty jakie ponoszą amerykańskie banki z powodu cyberprzestępczości są dotkliwe. Eksperci szacują je w granicach 150-250 dolarów od każdego skradzionego numeru karty. Tyle trzeba zapłacić za pracę programistów, prawników i własną robociznę związaną z zawiadamianiem poszkodowanych konsumentów. Ostateczną cenę za cyberprzestępczość płacą zwykli zjadacze chleba, bo banki odbijają sobie straty pobierając wyższe opłaty za używanie kart kredytowych. Na razie sami poszkodowani, w imieniu których dokonano transakcji są chronieni przez instytucje finansowe, ale jeśli zjawisko kradzieży będzie się pogłębiać, prędzej czy później emitenci "plastikowego" pieniądza będą musieli przenieść i na nich część kosztów – ostrzegają eksperci.
Lawinowy wzrost kradzieży tożsamości, czyli prób bezprawnego użycia kart numerów kart kredytowych, kont bankowych lub innych informacji osobistych sprawia, że rozmiary tego procederu ten już wkrótce mogą przekroczyć liczbę pospolitych kradzieży. Poszukiwania cyberprzestępców utrudnia zarówno nastawienie organów ścigania, które często nie wierzą w to, że można w ogóle złapać sprawców jak i samych handlowców. Ci ostatni są bardziej zainteresowani w usuwaniu już poniesionych szkód niż w inwestowaniu w lepsze zabezpieczenia – uważa Mark Rasch, ekspert ds cyberprzestępczości i były prokurator federalny zajmujący się zwalczaniem przestępstw z użyciem zaawansowanej technologii. Ocenia też, że o ile instytucje finansowe nauczyły się wykrywać podejrzane transakcje, to policja, zwłaszcza lokalna nie dysponuje ani środkami ani odpowiednią wiedzą, aby móc ścigać cyberprzestępców. Z kolei Federalne Biuro Śledcze (FBI) z powodu ograniczonych funduszy jest zainteresowane jedynie w prowadzeniu dużych spraw, w których liczbę ofiar mierzy się w setkach lub tysiącach.
Wykorzystywanie numerów kart kredytowych to nie jedyna rosnąca gałąź cyberprzestępczości. Amerykański Urząd Podatkowy (IRS) zwracają uwagę na rosnące zjawisko wypełniania drogą elektroniczną fałszywych zeznań podatkowych i wyłudzania zwrotów nadpłaconych zaliczek. Rośnie nawet liczba przejmowanych danych osób nieletnich, w których imieniu, po "podrasowaniu" daty urodzenia zaciąga się pożyczki i występuje o karty kredytowe.