Wszystko przez to, że nie żałując środków na modernizację i rozbudowę sieci energetycznych, gdańska grupa stworzyła dobre warunki do rozwoju odnawialnych źródeł energii, zarówno sobie, jak i innym producentom.
Warto było inwestować?
Obecnie na terenie działalności grupy znajduje się ponad połowa istniejących w Polsce farm wiatrowych. Farmy te należą do różnych inwestorów. Niektórzy z nich to duże koncerny. Według przepisów Energa jako właściciel sieci na danym terenie (czyli tzw. sprzedawca z urzędu) jest zobowiązana, by na życzenie właścicieli odnawialnych źródeł energii odkupować ten „ekologiczny prąd" po cenie wyznaczanej przez Urząd Regulacji Energetyki. Tak zwana cena prezesa URE to średnia cena rynkowa prądu z wcześniejszego roku.
Rynek się odwrócił
W III kw. 2012 r. przyspieszył spadek cen energii elektrycznej w hurcie. W efekcie obniżki stawek o 20–30 proc., w bieżącym roku pierwszy raz doszło do sytuacji, że cena wyznaczana przez prezesa URE jest o ok. 50–60 zł za megawatogodzinę wyższa od tej obowiązującej na rynku hurtowym. Zatem inne firmy energetyczne, zamiast sprzedawać prąd ze swoich farm na wolnym rynku lub w ramach własnych grup kapitałowych, zgłaszają się do Energi, by odkupywała od nich po wyższej administracyjnej stawce.
Prezes Energi szacuje, że w ten sposób w całym 2013 r. może dopłacić swoim konkurentom ok. 150 mln zł – ponad 10 mln zł miesięcznie.
– Do sieci dystrybucyjnej Energi przyłączone są farmy o mocy ok. 1600 MW. Mamy już pierwsze wnioski od ich właścicieli na odbiór energii po 201,3 zł/MWh. Moim zdaniem niedługo zgłoszą się do nas pozostali. Nie dziwię się – skoro rynek stwarza okazję do dodatkowego zarobku, nielogiczne byłoby z tej szansy nie skorzystać – mówi Mirosław Bieliński, prezes Energi.