Gdy w kwietniu w Bangladeszu w gruzach zakładu odzieżowego zginęło ponad 1 tys. osób firmy z całego świata zaczęły deklarować chęć pomocy tej branży. Oczywiście najgłośniej deklarowały to firmy, które z tym zakładem współpracowały – od Inditeksu (np. marka Zara), przez H&M po Wal-Mart i wiele innych. Jak się okazało później w gruzach znaleziono też metki polskiej marki Cropp, należącej do lidera polskiego rynku odzieżowego.
Tragedia w budynku Rana Plaza spowodowała, że 31 marek podpisało porozumienie dotyczącego ochrony przeciwpożarowej oraz bezpieczeństwa budynków w Bangladeszu. Obejmuje ono m.in. zobowiązania do niezależnych inspekcji bezpieczeństwa wraz z upublicznianiem raportów, napraw i remontów w fabrykach odzieżowych, szkoleń dla pracowników, a także zobowiązuje zleceniodawców do zrywania kontraktów z zakładami, które nie chcą przestrzegać niezbędnych procedur bezpieczeństwa. Sygnatariusze muszą także zapewnić finansowanie tego programu. Do porozumienia przystąpiły m.in. H&M, Zara, C&A, Marks and Spencer. Porozumienie podpisały również firmy, które w przeszłości zlecały produkcję fabrykom z Rana Plaza, w tym Mango i Benetton.
Wczoraj w Genewie odbyły sie rozmowy w sprawie ustalenia wysokości odszkodowań dla innych pracowników tego zakładu jak i rodzin ofiar katastrofy. Jednak jak podała koordynująca projekt organizacja IndustriALL Global Union choć zaproszenie otrzymało 29 firm, to pojawili się jedynie przedstawiciele dziewięciu. Porozumienia nie udało sie osiągnąć – Benetton nieobecność wyjaśnił faktem, iż takie porozumienie nie jest w stanie określić zasad wypłaty odszkodowań.
Brytyjski Primark jako jedyny z obecnych na spotkaniu firm zadeklarował, że wobec niepowodzenia rozmów sam zwieskza środki przeznaczane na pomoc pokrzywdzonym w tej katastrofie.
- Konsumenci będą zszokowani informacją, że pół roku po katastrofie tylko jedna firma poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności – wyjaśnia Monika Kemperle z biura sekretarza generalnego IndustriALL.