57 proc. konsumentów e-papierosów zbadanych przez firmę Active Business Mind psychologa Leszka Mellibrudy używa ich, bo są tańsze niż zwykłe papierosy. 44 proc. z nich jako główny powód wymienia fakt, że nie wydzielają smrodliwych zapachów, a 34 proc., bo są zdrowe. Tylko 4 proc. wskazało, że e-papieros poprawia ich wizerunek.
- Mieliśmy świadomość, że cena e-papierosów jest ważnym czynnikiem, ale nie spodziewaliśmy się, że ma aż tak duże znaczenie – powiedziała Katarzyna Gontarczyk, członek zarządu Stowarzyszenia na Rzecz E –palenia STEP podczas piątkowej konferencji.
W Polsce panuje boom na elektroniczne papierosy. Podobnie jest m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Grecji. Ich sprzedaż od kilku lat rośnie u nas, jak szacuje STEP – o kilkadziesiąt procent rocznie. Ich produkcją i dystrybucją zajmuje się w naszym kraju już ok. 2 tys. firm zatrudniających 10 tys. pracowników. Ich roczne przychody sięgają 1,5 mld zł.
Około 5 proc. e –papierosów kupowanych przez Polaków pochodzi z krajowych fabryk, reszta to import - w ok. 90 proc. z Chin.
STEP alarmuje, że coraz lepiej prosperujący biznes z rodzimym kapitałem może jednak wkrótce upaść. Powód? W projekcie dyrektywy tytoniowej Komisja Europejska zaproponowała, aby e-papierosy uznać z produkty medyczne i ich dystrybucję przenieść do aptek. - W wolnym obrocie mogłyby pozostać tylko produkty zawierające do 2 mg nikotyny na mililitr płynu – wyjaśnia Bartłomiej Jojczyk, dyrektor do spraw relacji zewnętrznych STEP.