Prezydent Obama lubi co jakiś czas spotkać się ze startupowcami, żeby porozmawiać o nowościach. A to przywita się z Markiem Zuckerbergiem, a to z Jackiem Dorseyem (Twitter). Zdarza mu się odpowiadać na pytania internautów, od początku pierwszej kampanii wyborczej odważnie korzystał z social media, wpada także czasem na kawę z młodymi działaczami środowiska IT.
Takie informacje są dobre pod względem PRowym. Głowa państwa jest na bieżąco z najnowszą technologią, los prężnie rozwijającej się branży nie jest jej obojętny, kwestie zatrudnienia, bezrobocia, pozwoleń na pracę i dofinansowania w świecie startupów znajdują się także pod czujnym okiem amerykańskiej władzy. Czasem jednak o takiej współpracy rząd-IT dowiadujemy się przypadkiem. Tak było kilkanaście dni temu, gdy dowiadywaliśmy się z kolejnych informacji, jak poważnie przedstawiają się wzajemne stosunki jednego ze startupów z Denver oraz administracji Białego Domu. Amerykańska rządowa agencja ds. rozwoju międzynarodowego (USAID) dostała zlecenie stworzenia komunikatora dla rewolucjonistów. Potencjalnych, bo przecież na Kubie nie można było się buntować przeciwko władzy. USAID stworzyło bardzo zagmatwaną siatkę powiązań między firmami, by trudno było szybko dojść do twórców takiej aplikacji. Kubańskiego Twittera nazwanego ZunZuneo, stworzył mały startup z Denver, Mobile Accord. Jego szef, James Eberhard był później wielokrotnie zapraszany na obiady z Clinton oraz wielkimi z Krzemowej Doliny. Mobile Accord dostawało też rządowe kontrakty. Departament Stanu zaprzeczył też, by szefowie amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton i John Kerry wiedzieli o istnieniu ZunZuneo.
Kontrowersje wokół byłej sekretarz stanu
W tym miejscu pojawia się w naszej historii kolejna była szefowa spraw zagranicznych USA, Condoleezza Rice. Była nie tylko sekretarzem stanu w administracji George'a W. Busha, ale także wcześniej, w latach 2001-2005 sprawowała urząd głównego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego przy amerykańskim prezydencie. Taki sam, jak przy prezydencie Carterze Zbigniew Brzeziński, tylko w czasach zimnej wojny rzeczywistość była trochę inna. Szpiegowano na potęgę, ale nie było internetu oraz trzeba było starać się odpowiednie nakazy, by sprawdzać poczynania innych. Doradztwo Rice zbiegło się z burzliwym czasem wojny w Iraku, ataku na WTC i czasu wszechobecnych podsłuchów prowadzonych „dla dobra bezpieczeństwa publicznego". Jaka była prawda i oczywiste zagrożenie, pewnie nie dowiemy się nigdy, ale możemy sobie wyobrazić, co pomyśleli internauci, gdy 9 kwietnia dowiedzieli się o tym, że Condoleezza Rice weszła do zarządu firmy Dropbox.
Dropbox to jeden z najbardziej udanych startupów na świecie. Wiedzie prym w tzw. klubie Billion-Dollar-Startup, jego wartość wycenia się na 10 mld dolarów. Oferuje możliwość przechowywania informacji na własnych serwerach, pełni funkcję przechowywania zapasowych kopii danych w firmach. Według swojego szefa, Drew Houstona, poszerzenie składy zarządu o panią Rice zwiększy globalne możliwości startupu, jednak użytkownicy boją się, że przestrzeń dyskowa udostępniania w tej usłudze stanie otworem dla służb bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Niektórzy internauci zaczęli nawoływać nawet do bojkotu Dropboxu.
Wojna na pudełka
Dropbox broni się mówiąc, że w obecnych czasach, czując bliskość konkurencyjnego Boxa, który szykuje się na giełdę, trzeba walczyć o każdy międzynarodowy rynek. Największe możliwości rozwoju dawałyby Chiny, ale te z kolei blokują dostęp do usługi. Osoba byłej sekretarz stanu, specjalistki od negocjacji z trudnymi przeciwnikami mogłaby przetrzeć wiele szlaków. Do tego firma wprowadza nowe rozwiązania, strategię pod wspólną nazwą „Chapter 2", czyli „rozdział drugi". Użytkownicy korzystają z ich chmury dostaną do dyspozycji aplikację mobilną Carousel przeznaczoną do zdjęć, a także większe możliwości korzystania z pocztowego programu Mailbox. Drew Houston chce wyjść poza granice zwykłej usługi przechowywania danych w chmurze w stronę ekosystemu aplikacji ciagle towarzyszącego użytkownikom na urządzeniach mobilnych. Dropbox ma obecnie 200 mln userów indywidualnych i 4 mln biznesowych. Jego konkurent Box dla porównania odpowiednio 25 mln wszystkich i 34 tys. kont przedsiębiorstw. Wartość Boxa analitycy wyceniają na około 3 mld dolarów. , czyli mniej więcej 1/3 Dropboxa. Pierwsza firma chce pozyskać w debiucie giełdowym 250 mln dolarów, Dropbox nie ujawnia jeszcze swoich planów.