- Jednak kierowcy muszą mieć pewność, że każdy eurocent zostanie przeznaczony tylko na nieodzowne remonty dróg w Niemczech – zaznaczył premier Albig, dodając, że władze muszą przekonać obywateli, że dodatkowe środki są pilnie potrzebne na utrzymanie i remont już istniejącej infrastruktury drogowej. Fundusz na ten cel miałby się nazywać „Reparatur Deutschland" (Naprawa Niemiec). Zdaniem premiera Szlezwika-Holsztynu rocznie na remont dróg potrzeba będzie 7 mld euro.

– Niemcy mogą się pożegnać z sukcesem gospodarczym, jeśli nie zaczną wreszcie odnawiać i modernizować dróg – ostrzegł Albig. Podatek drogowy miałby wynieść 100 euro rocznie.

Jednak idea podatku drogowego jest bardzo niepopularna wśród niemieckich wyborców, z czego zdają sobie doskonale sprawę politycy. Zdaniem Albiga boją się oni otwarcie mówić o tym, że także uważają taki podatek za absolutnie konieczny. Podkreślił jednocześnie, że wszyscy ci, którzy boją się, że stracą głosy wyborców, wzywając do uchwalenia nowego podatku, muszą się liczyć z tym, że stracą te głosy także wtedy, kiedy ich wyborcy nie będą mogli dojechać do pracy z powody dziurawych dróg i autostrad.

Jednocześnie przestrzegł przed pomysłem wprowadzenia opłat dla zagranicznych kierowców korzystających z niemieckich autostrad. Taka opłata będzie nie do pogodzenia z prawem unijnym, a poza tym nie przyniesie spodziewanych środków na naprawę dróg. Opłatę dla cudzoziemców lansuje federalny minister transportu Alexander Dobrindt (CSU) i miałaby ona dotyczyć samochodów osobowych.

Natomiast zdaniem Torstena Albiga opłatami za korzystanie z niemieckiej infrastruktury drogowej powinny być bardziej obciążone przede wszystkim samochody ciężarowe, bo to one najbardziej są odpowiedzialne za jej zużycie. Opłaty za korzystanie z autostrad dla samochodów ciężarowych pobierane są od 2005 roku. Do kasy państwa wpływa rocznie z tego tytułu około 4,5 mld euro.