Rzekomymi nieprawidłowościami przy organizacji aukcji na częstotliwości z zakresu 800 i 2600 MHz (tzw. aukcja LTE) zająć miała się wczoraj sejmowa Komisja Administracji i Cyfryzacji pod przewodnictwem Julii Pitery. W praktyce posłowie zarzucili organizatora aukcji – prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Magdalenę Gaj i przedstawicieli Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji oraz urzędu antymonopolowego – znanymi z debaty publicznej pytaniami i propozycjami.
Padły ze strony posłów pytania o powody, dla których UKE zdecydował się rozdysponować częstotliwości w aukcji, a nie w przetargu.
– Przedsiębiorcy od wielu lat wnioskowali o wprowadzenie instytucji aukcji do prawa telekomunikacyjnego, jako że pozwala ona na określenie wartości częstotliwości. Częstotliwości z zakresu 800 MHz zostały sprzedane w trybie aukcji w większości krajów europejskich – odpowiadała Magdalena Gaj.
Parlamentarzyści pytali, czy istnieje rządowa koncepcja budowy sieci szerokopasmowego dostępu do Internetu, obejmująca efekt aukcji LTE oraz czy nie lepszym pomysłem byłoby budowanie hurtowego operatora mobilnego internetu, który kontrolowany byłby przez państwo. Nie wszyscy byli jednak w tej ostatniej kwestii zgodni.
Zgłaszano postulaty o poprawki w konsultowanej (do 5 maja) dokumentacji aukcyjnej, aby licytujący nie musieli składać depozytów w ramach zabezpieczenia dla państwa. Z dyskusji wynikało, że zdaniem niektórych jest to zapis niekonstytucyjny.