W wyniku połączenia powstanie trzecia co do wielkości spółka obsługująca restauracje szybkiej obsługi na całym świecie, z łącznymi obrotami rzędu 23 miliardów dolarów rocznie. Do dwóch sieci należeć będzie łącznie około 18 tys. punktów sprzedaży w 100 krajach. Tim Hortons jest siecią sprzedającą głównie kawę i pączki, Burger King jest klasyczną amerykańską siecią fast foodów. Obie sieci zachowają więc odrębność. BK będzie też utrzymywać swoje biura w Miami.
Oficjalne oświadczenie Burger Kinga nie wspomina słowem o korzyściach podatkowych. Stwierdza jedynie, że obie firmy będą miały centralę w kraju, w którym znajduje się najwięcej punktów sprzedaży. Prawdziwy powód wyprowadzki centrali z USA jest jednak inny. Według szacunków KPMG całkowity podatkowy koszt prowadzenia działalności biznesowej jest w Kanadzie o 46 proc. niższy niż w USA.
Burger King jest kolejną amerykańską spółką, która zdecydowała się na wyprowadzkę ze Stanów Zjednoczonych. W ostatnich miesiącach zrobiły to m.in. spółki z sektora farmaceutycznego Medrtronic i AbbVie, które połączyły się odpowiednio z partnerami z Irlandii oraz Wielkiej Brytanii. W sumie na czarnej liście fiskusa znalazło się co najmniej kilkanaście dużych spółek.
Ogłoszona oficjalnie we wtorek fuzja wywołuje w USA ogromne kontrowersje od momentu pojawienia się pierwszych przecieków. Biały Dom i Kongres od wielu miesięcy krytykują tzw. inversions, czyli praktyki wyprowadzania central spółek poza USA w celu unikania podatków.
Demokratyczny senator z Ohio Sherrod Brown otwarcie wezwał do bojkotu sieci, sugerując, że wielbiciele hamburgerów w USA powinni pojawiać się w sieciowych placówkach firm, które nigdy nie opuściły Stanów Zjednoczonych – White Castle oraz Wendy's.