Jeśli skomplikowana gra o inwestycje kompensacyjne zostanie umiejętnie przeprowadzona, zbrojeniówka ma szanse na przejęcie od zachodnich koncernów technologii i unikalnych kompetencji związanych z serwisowaniem i unowocześnianiem systemów rakietowych wartych miliardy złotych.
Ministerstwo Obrony Narodowej, które w tym roku przejęło nadzór nad programami offsetowymi od resortu gospodarki, chce koordynację projektów w przemyśle powierzyć konsolidowanej dopiero Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Prezesi fabryk broni, którzy najpierw w ramach polskiego konsorcjum OPL chcieli budować powietrzną tarczę Polski, a potem z zaskoczeniem usłyszeli od wojska, że kompletny rakietowy oręż armia kupi za granicą (MON już wskazało dwóch zbrojeniowych potentatów: amerykański Raytheon i zachodnioeuropejskie konsorcjum Eurosam, czyli Europejski Dom Rakietowy MBDA i Thales), teraz zostali włączeni do programowania offsetu.
Uspokoić producentów
– Nad offsetową Wisłą pracujemy od lipca. Mamy za sobą ponad 20 spotkań – zapewnia odpowiadający za kompensaty w MON radca generalny gen. Stanisław Butlak. – Nie tylko przy programie Wisła, ale i w kilkunastu następnych miliardowych zamówieniach, m.in śmigłowcowych, okrętowych czy na bezpilotowce, zamierzamy konsekwentnie zachęcać potencjalnych zagranicznych parterów, aby wyposażyli rodzimy przemysł w możliwości produkcji części, remontowania, serwisowania i modernizacji importowanej broni w kraju. Chodzi o to, by własnymi siłami utrzymywać go potem przez lata w sprawności i gotowości do działania – podkreśla gen. Butlak.
MON próbuje w ten sposób uspokoić przemysł. Z drugiej strony armia nie pozostawia złudzeń. – Nie ukrywamy, że zmieniamy cel przedsięwzięć offsetowych z ekonomicznego na czysto obronny – mówi Gen Butlak.
Wojskowi w przemyśle
Firmy są zaniepokojone, że od lipca tego roku to MON, a nie resort gospodarki, decyduje, czy kompensaty są potrzebne, jaki rodzaj inwestycji interesuje wojsko i do kogo mają być adresowane. Chcący pozostać anonimowym prezes jednej z największych grup zbrojeniowych w kraju zwraca uwagę, że nie od dziś armię i producentów dzieli różnica interesów. – Oczkiem w głowie wojska jest zazwyczaj pozyskanie i utrzymanie zdolności bojowej pozyskiwanego z zagranicy sprzętu, a niekoniecznie wspieranie rozwoju firm, biznesu i inwestowanie w innowacje. Przed lipcową zmianą reguł rządowych negocjatorów offsetu w relacjach z przemysłem obowiązywała zasada „nic o nas bez nas". Teraz przedsiębiorcy muszą liczyć wyłącznie na dobrą wolę wojskowych – narzeka.