Przed końcem roku Polskę może zalać fala używanych aut z zagranicy. We wrześniu prywatny import był najwyższy w tym roku, sięgał 88,6 tys. sztuk. To o 8 proc. więcej niż przed rokiem. Tymczasem według Instytutu Samar w najbliższych miesiącach poziom importu może sięgnąć rekordowych ponad 100 tys. aut. – To za sprawą zapowiadanych zmian w naliczaniu podatku akcyzowego, który znacznie podniesie koszt sprowadzenia samochodu – twierdzi Samar.
Czytaj także: Z zagranicy płynie wielka fala używanych aut
Podwyżki stawek zapowiedziała we wrześniu była wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. – Rozważamy powrót do regulacji, opracowanej w ubiegłej kadencji, która podnosi akcyzę na samochody używane – poinformowała na konferencji prasowej. Radykalny projekt z 2016 r. wiązał wysokość podatku nie z ceną auta, lecz z pojemnością silnika, rokiem produkcji i emisją spalin. Na rynku wywołał panikę. Wskutek politycznej decyzji został jednak wycofany.
Skoro miałby wrócić, to obawom przed podwyżkami napędzającymi teraz import trudno się dziwić. Zwłaszcza że zmiany dotyczyłyby gigantycznej części rynku: w 2019 r. sprowadzono ponad milion używanych aut. Nowych sprzedano dwa razy mniej.
Rząd ma powód do ograniczenia prywatnego importu, bo dominują w nim samochody stare, a ich średni wiek stale rośnie. Według Samaru w tym roku wynosi już 11 lat i 11 miesięcy. Jak podaje Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, udział aut przeszło dziesięcioletnich w tegorocznym imporcie sięgnął 55,8 proc. W rezultacie coraz bardziej pogarsza się jakość całego parku samochodowego.