Przegłosowana w błyskawicznym tempie przez parlament i podpisana już przez prezydenta ustawa wprowadzająca normy jakościowe dla węgla wywołała w branży prawdziwą burzę. Przepisy nie weszły jeszcze w życie, a już zostały okrzyknięte bublem prawnym przez producentów i sprzedawców węgla. Ale twórcy nowych norm ostrzegają: „Polskie kopalnie nie działają w próżni. Prędzej czy później i tak będą musiały zadbać o jakość surowca".
Czas na analizy
Wprowadzenie norm jakościowych dla węgla spalanego w domach i w mniejszych ciepłowniach to pokłosie niedawnego protestu górników na torach kolejowych przy
polsko–rosyjskiej granicy w Braniewie. To wówczas premier Ewa Kopacz obiecała górnikom, że spróbuje ograniczyć import taniego paliwa ze Wschodu, m.in. poprzez przepisy eliminujące z rynku surowiec najgorszej jakości. Ustawa już jest, ale resort gospodarki wciąż pracuje nad rozporządzeniem zawierającym techniczne dane, takie jak limity zawartości siarki czy popiołu. Propozycje norm jakościowych przygotował dla resortu Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla (IChPW) i natychmiast wylała się na nie fala krytyki.
Jak przekonują spółki wydobywcze, proponowane parametry niemal całkowicie wyeliminują z rynku węgla opałowego surowiec wydobywany przez Tauron Wydobycie, Lubelski Węgiel Bogdanka oraz największe i wciąż rentowne kopalnie Kompanii Węglowej: Ziemowit i Piast. Sprzeciw wystosowały już Tauron i Bogdanka.
– Spowoduje to zasadnicze ograniczenie możliwości sprzedaży w tym dochodowym sektorze krajowym spółkom i paradoksalnie będzie prowadziło do zwiększenia sprzedaży węgla z importu – alarmuje zarząd Bogdanki.