O Bałtyku w Polsce wszyscy przypominają sobie latem, w kontekście narzekań na ceny hoteli i pogodę. O jego zanieczyszczeniu mówi się mało albo wcale, a według szwedzkiego Livsmedelsverketu nadzorującego m.in. bezpieczeństwo żywności dzieci i młode kobiety mogą jeść bałtyckie ryby tylko dwa, trzy razy rocznie.
– Polska dostarcza największą ilość zanieczyszczeń do Bałtyku, ale robi za mało w kierunku zmiany tej sytuacji. Nie wszystkie unijne dyrektywy dotyczące poprawy stanu Bałtyku są wdrażane w wystarczającym zakresie – mówi Karolina Tymorek, ekspert ds. Ochrony Morza Bałtyckiego w WWF Polska.
Zapomina się też o możliwościach Bałtyku. Z raportu Boston Consulting Group wynika, że przy niewielkich nakładach region może wygenerować dodatkowe 32 mld euro rocznie do narodowych budżetów oraz przyczynić się do powstania 550 tys. miejsc pracy do 2030 r.
– Bałtyk ma wciąż ogromny potencjał, ale po polskiej stronie niewiele jest pomysłów na jego wykorzystanie. Aby stało się to możliwe, nie są wymagane wielkie, jednorazowe inwestycje, ale raczej rozproszone na wiele mniejszych projektów. Kapitał na pewno udałoby się pozyskać po stronie skandynawskiej, gdzie panuje większa otwartość na takie pomysły, jest także chęć, aby o Bałtyk walczyć i go ratować – mówi Tomasz Mrozowski, dyrektor w BCG.
Morze nie dość, że jest katastrofalnie zanieczyszczone, to jeszcze nie ma mowy o ponadnarodowej współpracy w zakresie jego ochrony. Nowe miejsca pracy mogłyby powstać głównie w turystyce, ale bez spójnej wizji z planów nic nie wyjdzie – nie chodzi tylko o budowę bazy hotelowej.