Poinformowała o tym w rozmowie z rosyjską gazetą „Wiedomosti" Margrethe Vestager, komisarz ds konkurencji. – Nie wykluczamy możliwej analizy negocjacji Gazpromu z państwami unijnymi, przez które może przebiegać trasa gazociągu Turecki Potok. Chodzi o to, by ewentualne porozumienia były zgodne z prawem antymonopolowym Wspólnoty – stwierdziła.
Kuszenie gazem
Na razie nie chodzi o formalne dochodzenie, tylko o przygotowanie pozycji Komisji Europejskiej opartej na „dokładniejszym poznaniu i nowych podstawach". Komisarz przypomniała, że wśród już oficjalnie postawionych rosyjskiemu koncernowi zarzutów co do jego działalności w Europie Środkowo-Wschodniej jest „powiązanie cen gazu ze stanowiskami krajów importerów wobec posiadanej infrastruktury gazowej". Zdaniem Vestager taka sytuacja miała miejsce w Polsce i Bułgarii, gdzie Gazprom uzależniał ceny gazu od stanowiska Warszawy i Sofii wobec gazociągów na swoim terenie – jamalskiego (przez Polskę) i południowego (przerwany projekt South Stream przez Bułgarię).
Ten ostatni zakończony fiaskiem rosyjski projekt ma być zastąpiony właśnie gazociągiem Turecki Potok. Gaz z Rosji popłynie po dnie Morza Czarnego do Turcji, a stamtąd do Grecji, Macedonii, Serbii, na Węgry i do Austrii (trasa jeszcze nie została ostatecznie ustalona).
Bruksela, mając na uwadze poprzednie doświadczenia, chce by tym razem wszystko odbyło się zgodnie z prawem UE. Tym bardziej że niepokojąco brzmią publiczne wypowiedzi greckich i serbskich urzędników (Serbia ubiega się o członkostwo w UE – red.), iż udział ich krajów w Tureckim Potoku oznacza zniżkę w cenie rosyjskiego gazu.
By wykazać, że Rosjanie uzależniają cenę od spolegliwości danego państwa wobec gazowych inwestycji, kraj sam musi złożyć skargę do Brukseli. Ale komisarz Vestager tłumaczy, że na początek KE nie potrzebuje oficjalnej skargi i może analizować sytuację z własnej inicjatywy.