Z powodu utrzymujących się niskich cen węgla producenci tego surowca muszą mocno zaciskać pasa. Choć o przeroście zatrudnienia w górnictwie mówi się od lat, to żadna z firm nie zdecydowała się na przeprowadzenie zwolnień grupowych. Jednak zatrudnienie i tak spada w związku z przechodzeniem górników na emerytury. W efekcie na koniec I kwartału liczba osób zatrudnionych w spółkach węglowych spadła poniżej symbolicznego progu 100 tys. i wyniosła 98,6 tys. osób. Z naszych obliczeń wynika, że tylko w tym roku z kopalń odejdzie co najmniej 7,3 tys. pracowników.

- W obecnej sytuacji, gdy branża notuje fatalne wyniki finansowe, jej restrukturyzacja jest z pewnością bolesna. Jest to jednak pokłosie wielu zaniedbań jakie nastąpiły w minionych latach - komentuje Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz w DM BDM.

Jak wynika z deklaracji spółek węglowych, osoby odchodzące na emerytury tylko w niewielkim stopniu będą zastępowane przez nowych pracowników. Dodatkowo część zatrudnionych w kopalniach będzie mogła skorzystać z pakietów osłonowych finansowanych przez państwo - urlopów górniczych i jednorazowych odpraw pieniężnych. Wnioski w tej sprawie złożyło już ponad 1,6 tys. pracowników Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

Eksperci zaznaczają jednak, że podejmowane przez spółki działania mogą okazać się niewystarczające, by zniwelować efekt spadających cen węgla. Na koniec I kwartału strata netto całej branży węglowej sięgała 657,5 mln zł, przy obratach 5,96 mld zł.

- Wprowadzane przez spółki programy oszczędnościowe są w naszym odczuciu mocno spóźnione. Pośrednim właścicielem znaczącej części branży węglowej jest Skarb Państwa, dlatego nie spodziewam się już żadnych istotnych zmian, przynajmniej do jesiennych wyborów - zaznacza Bobrowski.