Eurodeputowani odrzucili w środę raport o strategii bezpieczeństwa energetycznego. Głosowanie pokazało wyraźny podział między lewicą i prawicą w myśleniu o unijnej polityce energetycznej.

Sam projekt raportu był dobrze oceniany przez polskich eurodeputowanych. Zawierał mi.n. zapisy mówiące o wykorzystywaniu polityki energetycznej jako broni przez państwa trzecie, nawoływał do wynegocjowania osobnego rozdziału o energii w umowie TTIP z USA, do zniesienia ograniczeń w sprzedaży LNG przez USA, czy do organizowania mechanizmu wspólnych zakupów gazu w określonych sytuacjach. Jednak lewica dokonała poważnych zmian w czasie prac nad raportem w Komisji ds. Przemysłu, Energii i Badań Naukowych. Wprowadzono tam m.in. poprawki wzywające Unię do wycofania się z energetyki węglowej, do ustanowienia wiążących celów efektywności energetycznej, do wprowadzenia informacji o efektywności energetycznej w kontekście produkcji żywności itd. Poprawki przeszły, bo na posiedzeniu komisji brakowało eurodeputowanych grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, która zazwyczaj głosuje zgodnie z interesem przemysłu. Tym razem europosłowie polscy zajęli byli kampanią prezydencką w Polsce, a brytyjscy — swoimi wyborami parlamentarnymi.

Na sesji plenarnej do już mocno zmienionego raportu doszły kolejne poprawki lewicy przewidujące m.in. zakaz stosowania nowych technik przy poszukiwaniu i wydobyciu gazu łupkowego, czy zapisy wymierzone przeciwko energii nuklearnej. Tym razem europejska prawica, czyli chadecy z EPL (są tam PO i PSL) oraz konserwatyści (z udziałem PiS) raport odrzucili. Ale sygnał jest niepokojący, bo widać wyraźnie, że w sprawie priorytetowej dla obecnej Komisji Europejskiej eurodeputowani są wyraźnie podzieleni. To sprawozdanie było niewiążące, ale w przyszłości również od PE będzie zależał kształt konkretnych dyrektyw i rozporządzeń opisujących szczegóły unii energetycznej.

Anna Słojewska z Brukseli