Operatorowi nie odpowiada sam tryb aukcji, który jest według niego sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem.
"Trudno zrozumieć i zgodzić się z mechanizmem, który nie pozwala wygrać jednego z pięciu bloków pasma 800 MHz ofercie drugiej co do wartości w całej aukcji. Jest to sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem i logiką biznesu, ale również z podstawową zasadą aukcji. Samo zakończenie aukcji nie przesądza jeszcze o wywiązaniu się ze wszystkich zobowiązań innych uczestniczących w niej podmiotów i losów przyznanego im pasma" - napisał niemiecki operator telekomunikacyjny na swojej stronie internetowej.
Chodzi o zakończoną 16 października aukcję częstotliwości 800 i 2600 MHz, która toczyła się od lutego. W związku z jej przeciąganiem się w czasie i rosnącymi cenami za poszczególne bloki częstotliwości minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki postanowił znowelizować rozporządzenie, na podstawie którego odbywała się aukcja. Wprowadził do owego rozporządzenia przepisy ograniczające czas jej trwania do 116 dni licytacji. Ostatniego dnia aukcyjnego, operatorzy złożyli tylko jedną, rozstrzygającą ofertę.
Halicki tłumaczył swoją decyzję chęcią uniknięcia dalszych opóźnień w rozdysponowaniu częstotliwości, i kar ze strony Komisji Europejskiej (Polska jest spóźniona w dystrybucji pasma 800 MHz o niemal trzy lata). Z kolei eksperci rynku telekomunikacyjnego i niektóre telekomy (Play i P4) wskazywały wtedy, że nowelizacja budzi wątpliwości prawne, ponieważ zmienia zasady toczącego się już procesu. Właściciel P4 (operatora sieci Play) - grecka Olimpia - zapowiedziała nawet międzynarodowe postępowanie arbitrażowe przeciw Polsce, jeśli rozporządzenie wejdzie w życie.
"Od samego początku, podobnie, jak i inne podmioty i eksperci rynkowi, zgłaszaliśmy liczne uwagi i poważne zastrzeżenia do konstrukcji i finalnego zakończenia aukcji. Zaproponowane rozwiązanie nie tylko wprowadziło dużą przypadkowość do wyników aukcji, ale również uszczupliło o setki milionów złotych przychody budżetu państwa" - czytamy w oświadczeniu T-Mobile.