Zachodnia Ukraina stała się prawdziwym informatycznym zagłębiem. W te na razie dość bezpieczne regiony kraju przeniosło się kilkadziesiąt tysięcy informatyków i tam kontynuują pracę. Jak podał na konferencji prasowej we Lwowie Stepan Wesełowskyj, szef tamtejszego klastru IT, przed wybuchem wojny we Lwowie pracowało 30 tysięcy informatyków, a teraz ta liczba wzrosła do ponad 70 tys. Na ukraińskim Zakarpaciu specjalistów IT było około tysiąca, a teraz ta liczba wzrosła dwudziestokrotnie. Firmy informatyczne mimo wojennych kłopotów zawierają też nowe kontrakty.
Czytaj więcej
Rosja oraz Ukraina mają łącznie 5,5 proc. udziału w europejskim rynku IT i mniej niż 1 proc. w światowym. Mogłoby się wydawać, że niewiele, ale okazuje się, że skutki wojny są w branży odczuwalne.
Bezpieczny zachód
– Większość głównych graczy ukraińskiego rynku IT nie tylko z powodzeniem przeniosła swoje firmy z obszarów niebezpiecznych do zachodnich regionów. Udało im się też niemal całkowicie przywrócić wydajność sprzed wojny – zauważył Wesełowskyj. Dodał, że po zwycięstwie Zakarpacie może się stać kolejnym technohubem, a istniejący już hub technologiczny w Iwano-Frankowsku może się wzmocnić.
O tym, że na zachodniej Ukrainie tworzy się nowa Dolina Krzemowa, doskonale wie Paweł Wuttke, dyrektor generalny ukraińskiego oddziału polskiej firmy informatycznej Future Processing. Zaznacza jednak, że praca w czasie wojny wcale nie jest łatwa. – Pracujemy między alarmami bombowymi, które zdarzają się kilka razy dziennie. W naszej firmie gościmy czterech informatyków z innych przedsiębiorstw, ale wiem, że sporo specjalistów z naszej branży jest w trudnej sytuacji, bo nie zawsze wiedzą, jak długo tu zostaną – relacjonuje Wuttke.
Future Processing ma swoją ukraińską siedzibę w Tarnopolu. To 130 km na wschód od Lwowa i około 400 km na zachód od Kijowa. – Nie wszyscy w naszej firmie byli zachwyceni pomysłem ulokowania jej właśnie tutaj, ale wojna pokazała, że to była dobra decyzja, bo mamy tu względny spokój – mówi Paweł Wuttke. Potwierdza, że mimo trudności obsługa klientów idzie pełną parą. – Wielu klientom zależy teraz na cyberbezpieczeństwie. Zresztą zaczęliśmy od siebie, wprowadziliśmy m.in. dodatkową weryfikację pracowników wchodzących do naszej firmowej sieci – dodaje. Zaznacza jednak, że nie traktuje wojny jako okazji do nadzwyczajnego zarobku, a tam, gdzie da się klientom pomóc – pomaga.