Auta są takie same, a często nawet te same, co na najważniejszej europejskiej wystawie motoryzacyjnej – czyli w Genewie. Koncerny przewożą je do Poznania prosto ze Szwajcarii, potem dopiero albo wracają do centrali, albo stają się ozdobą salonów samochodowych. Tak zapewne będzie z najnowszym modelem Rolls-Royce'a, którego w Poznaniu wystawia Auto Fus, dealer m.in. właśnie tej najbardziej luksusowej marki na świecie. Audi miało tyle samo zasłoniętych premierowych aut w Poznaniu, co w Genewie, a bonusem niemieckiej marki była jeszcze obecność trzech polskich projektantów pracujących w centrali w Ingolstadt.
Jak w Genewie, a czasem i lepiej
Volkswagen pokazał w Poznaniu Tuarega, który swoją światową premierę miał dwa tygodnie temu w Pekinie. Jürgen Stackmann, wiceprezes Volkswagena, który odpowiada w marce za marketing i sprzedaż nie ukrywa, że polski rynek jest dla niego niesłychanie ważny.
– Polska w tej chwili stała się dla naszej grupy drugimi Chinami. Mamy tutaj swoje fabryki, które są wyjątkowe. Ze sprzedażą zbliżającą się do pół miliona aut rocznie ten kraj wyrasta na 6. największy rynek w Europie. Dlatego musimy tutaj być – powiedział „Rzeczpospolitej" Stackmann.
Należąca do Grupy VW Skoda potraktowała polskie targi bardzo poważnie, pokazując tutaj elektryczny model Vision E, auto po części autonomiczne. W Genewie go nie było, mignęło we Frankfurcie jesienią 2017. Vision E ma zasięg 500 km, więc spokojnie może się mierzyć z najlepszymi elektrykami. Nie było w Genewie również Tesli, która zajmuje w Poznaniu duże stoisko. Czyżby Amerykanie uznali, że rynek polski jest bardziej obiecujący od szwajcarskiego i okolic?