Dziś związkowcy ze stoczniowej „Solidarności” spotkają się z ministrem Michałem Bonim. Będą się domagać – jak dotychczas – by program zwolnień monitorowanych trwał, a stoczniowcom, którzy z niego skorzystali, przywrócono prawo do zasiłku.
– Najbardziej zależy nam jednak, żeby wspólnie znaleźć sposób na utworzenie nowych miejsc pracy na terenach postoczniowych – mówi „Rz” Krzysztof Fidura z „Solidarności” Stoczni Szczecińskiej Nowej. – Ludzie chcieliby ponownie znaleźć pracę, a tego problemu zasiłki nie rozwiążą.
Do tej pory 9 tys. zwalnianych z pracy stoczniowców dostało od państwa ok. 371 mln zł w ramach odpraw. Szkolenia i doradztwo zawodowe dla nich kosztowały 120 mln zł, a potrwają jeszcze do czerwca.
Kwotowo nie jest to najwyższa rządowa pomoc, jaką dostały objęte masowymi zwolnieniami grupy zawodowe. Najkosztowniejsze były jak dotąd zwolnienia w górnictwie. W ramach programu reformy górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998 – 2002, którym objęto 100 tys. górników, na odprawy dla ok. 37 tys. osób wydano z budżetu 4,5 mld zł.
Przeciętne jednorazowe odprawy pobierane przez górników wynosiły 44 – 55 tys. zł. Stoczniowe wypadają na tym tle nie najgorzej – zwalniani dostali 20 – 64 tys. zł (w zależności od stażu pracy, najmniejsze kwoty przyznano zatrudnionym krócej niż pięć lat).