Popyt na przewozy pasażerów zmalał w 2009 r. o 3,5 proc., a stopień wypełnienia samolotów wyniósł 75,6 proc. Przewozy frachtu były mniejsze o 10,1 proc., a samoloty wykorzystano tylko w połowie (49,1 proc.) — stwierdziła organizacja zrzeszająca 233 linie lotnicze, zapewniające ponad 93 proc. transportu powietrznego w regularnych połączeniach (bez tanich linii).

Dane statystyczne wykazują, że sektor transportu lotniczego zakończył rok największym spadkiem od końca II wojny. Z kolei pod względem popytu, rok 2009 trafi do podręczników historii jako najgorszy w historii lotnictwa — dodał dyrektor generalny IATA, Giovanni Bisignani. – Straciliśmy bezpowrotnie 2,5 roku wzrostu na rynku przewozów osób i 3,5 roku poprawy w przewozie frachtu — ocenia. Będzie to wymagać od przewoźników dokładnego dostosowania swych zdolności przewozowych do zapotrzebowania i kontrolowania kosztów.

Największy dołek wystąpił w lutym, w ostatnich miesiącach roku pojawiła się stopniowa poprawa. W grudniu nastąpił nawet wzrost popytu na przewozy pasażerów o 4,5 proc. Co do cargo, w grudniu zanotowano skok przewozów o 24,4 proc, ale nie jest to żaden powód do wielkiej radości, bo rok wcześniej popyt na fracht był wyjątkowo słaby.

IATA spodziewa się jednak postępującej poprawy transportu ładunków w następnych miesiącach. Wzrost obrotów przewoźników będzie wolniejszy od poprawy popytu. W 2010 r. ich rentowność będzie rosnąć bardzo wolno, linie lotnicze stracą łącznie ok. 5,6 mld dolarów (3,9 mld euro) — szacuje Bisignani. W 2009 r. straciły 11 mld dolarów.

Sektor stoi przed ogromnymi wyzwaniami. Najgorsze już minęło, ale nie ma żadnych powodów do radości — dodał. Jednym z wyzwań jest zapewnienie lotów przy zaostrzonych wymogach bezpieczeństwa po próbie wysadzenia samolotu Northwestern 25 grudnia.