Szef PCO Ryszard Kardasz ma prostą receptę na sukces. Wojskowy sprzęt konstruuje wyłącznie na miarę, a potem jeszcze pyta żołnierzy co poprawić. W firmie priorytet mają wydatki na innowacje. To dlatego po rekonesansie inżynierów PCO w Afganistanie, kolejne partie noktowizorów zostały radykalnie zmodernizowane. Zamiast obrazu w odcieniu zielonkawym, który jest standardem w NATO, wprowadzono czarno — biały. — Nagle żołnierze zaopatrzeni w firmowe monokulary zaczęli dostrzegać w polu obserwacji znacznie więcej szczegółów. A dodatkowe informacje na wojnie mogą uratować życie — tłumaczy Stanisław Natkański dyrektor ds badań i rozwoju PCO.
Zeszłoroczne drastyczne załamanie wydatków obronnych tylko nieznacznie dotknęło stołeczną firmę, która ledwie 2 lata temu przeniosła się do nowiutkiej, zbudowanej od postaw fabryki na warszawskiej Pradze. Zeszłoroczne przychody PCO były rekordowe — sięgnęły 157 mln zł. — Jako jedni z nielicznych, wśród dotkniętych kryzysem firm grupy Bumar, osiągnęliśmy zysk. Jego wysokości nie ujawniamy — mówi prezes Kardasz.
W nowocześnie zaprojektowanych, sterylnych halach Przemysłowego Centrum Optyki powstają licencyjne systemy kierowania ogniem (w ramach zobowiązania offsetowe włoskiej Oto Melary) do transporterów rosomak, dalmierze laserowe dla artylerii przeciwlotniczej, kamery telewizyjne do pojazdów wojskowych i systemy OBRA — detektory ostrzegające przed namierzeniem laserem dla czołgów, i najnowszych wozów bojowych.
[srodtytul]Termowizja warta miliony[/srodtytul]
Doświadczenia irackie i afgańskie zweryfikowały pomysły konstruktorów a w PCO spowodowały prawdziwy skok jakościowy. Z polskich doświadczeń w rozwijaniu technologii optycznych chciałby skorzystać Wietnam. Prezes Kardasz będzie wkrótce negocjował z władzami tego kraju budowę fabryki. Wartość przedsięwzięcia i oferowanych licencji może sięgnąć 200 mln dolarów. Do europejskiej czołówki wprowadza PCO zwłaszcza sukces w opanowaniu najbardziej wyrafinowanych technologii termalnych.