Wiceprezes PGNiG Radosław Dudziński zapowiada, że zarząd zamierza tuż po oficjalnym podpisaniu polsko-rosyjskiego porozumienia gazowego zaproponować Gazpromowi rozmowy o zmianie formuły cenowej. – Skoro strona rosyjska zgodziła się na zmiany w kontraktach z Niemcami czy Francją, to jest to wystarczający argument do rozpoczęcia rozmów – powiedział „Rz”.
W umowie z niemieckim koncernem E. ON Ruhrgas Rosjanie się zgodzili, by cena części dostarczanego gazu była kalkulowana według bieżących notowań tego surowca (spotowych), a reszta – jak dawniej – w odniesieniu do produktów ropopochodnych. W obecnej sytuacji rynkowej – jak przyznaje wiceprezes Dudziński – różnica między tymi cenami wynosi kilkanaście procent, w ubiegłym roku – nawet 20 proc. – I najpewniej przez jeszcze dwa – trzy lata ta tendencja się utrzyma – dodaje. Radosław Dudziński nie ujawnia, ile PGNiG mógłby zaoszczędzić na zmianie formuły.
Z wyliczeń „Rz” wynika jednak, że gdyby Gazprom zgodził się tylko na objęcie nową formułą cenową na przykład 15 proc. dostaw do Polski w tym roku, to koszty importu byłyby nawet ok. 70 mln dolarów niższe niż przy dotychczasowych zasadach kalkulacji. PGNiG nie ujawnia, ile płaci za rosyjski gaz, ale ceny dostaw dla Polski są zbliżone do średnich w Europie.
Rosjanie zgodzili się na renegocjacje cen nie tylko z firmami z Niemiec i Francji, ale też z Włoch i Turcji, które należą do grona największych klientów i najbardziej strategicznych partnerów Gazpromu. Nie ma jednak pewności, że władze rosyjskiego koncernu pozwolą sobie na podobne negocjacje ze spółką PGNiG. Opozycja polityczna, krytykując niedawno zawarte na poziomie międzyrządowym uzgodnienia polsko-rosyjskie w sprawie dostaw gazu oraz umowy PGNiG i Gazpromu, argumentowała, że trudno po ich zakończeniu liczyć na korzystne negocjacje w sprawie cen.
W ubiegłym roku – jak podał Gazprom – sprzedaż rosyjskiego surowca do Europy Zachodniej spadła o 11 proc. (do 104,1 mld m sześc.), a do państw Europy Środkowej – o 13,7 proc. (do 36,1 mld m sześc.).