Nie tylko rynek nowych aut pogrąża się w kryzysie. Słabnie także popyt na samochody używane. Jak informuje Instytut Samar, w grudniu ubiegłego roku, po dwóch miesiącach wzrostu, liczba rejestracji używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy – to one są głównym źródłem zasilania polskiego rynku – znowu spadła. W porównaniu z listopadem o przeszło jedną piątą, a w stosunku do grudnia ubiegłego roku o 3,4 proc. W całym ubiegłym roku sprowadzono i zarejestrowano 645,5 tys. używanych samochodów osobowych, o 1,3 proc. mniej niż rok wcześniej.
– Wielkość zakupów determinują wysokie koszty utrzymania gospodarstw domowych, rosnące koszty eksploatacji aut związane z cenami paliw oraz obciążenia kredytowe i ryzyko utraty pracy – mówi Wojciech Drzewiecki, szef Samaru. Nie bez znaczenia jest również duża podaż używanych samochodów na rynku.
– Jest głęboka zapaść. Tak złego końca grudnia i początku stycznia nie pamiętam – przyznaje Jerzy Zasadzeń, członek zarządu spółki Ameks, która zarządza giełdą samochodową w Mysłowicach na Śląsku. Na jej terenie wybudowano trzy hale, w których działa 30 autokomisów. Pod dachem stoi ok. 650 samochodów, przynajmniej 200 na zewnątrz. Mimo tak dużej oferty oraz bezpieczeństwa i wygody dla kupujących (na giełdzie jest m.in. stacja diagnostyczna, gdzie można dokładnie sprawdzić samochód) ruch jest niewielki. Według Arkadiusza Bałazego, prezesa Ameksu, szukający auta uważnie przyglądają się każdej złotówce. – Widać wyraźnie, że wydłużył się czas eksploatacji samochodów. Jeszcze kilka lat temu duża część osób wymieniała je co 4–5 lat. Teraz jeżdżą dłużej – twierdzi Bałazy.
Średnie ceny w porównaniu z okresem z pierwszej fali kryzysu mocno spadły. Widać to również w serwisach internetowych. W największym – otoMoto.pl – średnia cena w ubiegłym roku wyniosła nieco ponad 23 tys. zł.
Wraz ze spadkiem cen rośnie wiek poszukiwanych pojazdów. Prawie 47 proc. ma więcej niż 10 lat. 45 proc. to auta w wieku od 4 do 10 lat, a udział aut młodszych w wieku do 4 lat wynosi niecałe 8 proc.