– Trwający od 17 grudnia strajk jest nielegalny, a jego organizatorzy odpowiedzą przed sądem – zapowiada Piotr Bojarski, prezes Budryka. Dodaje, że złożył też doniesienie do ABW. – Tu chodzi o celowe działanie na szkodę Skarbu Państwa, o obniżenie wartości Budryka, który przez strajk odnotował już ponad 20 mln zł utraty przychodów – mówi Bojarski.Strajk w Ornontowicach prowadzą cztery związki zawodowe (Sierpień ‘80, Kadra, Jedność Budryka i Związek Ratowników Górniczych). Pięć pozostałych protestu nie popiera. Strajkuje ok. 400 osób, ale z tego powodu pracy nie może podjąć cała załoga licząca 2,4 tys. osób.
Protestujący domagają się wyrównania płac do poziomu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której kopalnia wejdzie w tym miesiącu. Ale rozmowy z zarządem Budryka i JSW nie przyniosły efektów. Miały być wznowione 2 stycznia, jednak żadna ze stron nie miała nowych pomysłów. Według ostatnich ustaleń górnicy żądają 600 zł podwyżki miesięcznie lub jednorazowej wypłaty ok. 8000 zł (to kosztowałoby 26 mln zł rocznie). Zarząd Budryka proponował jednorazową wypłatę 1350 zł za rok 2007 oraz wzrost pensji już w ramach JSW o ok. 450 zł. Na to strajkujący nie przystali.
– Ustąpiliśmy, ile się dało. My chcemy zarobić na emeryturę – mówi Krzysztof Łabądź z Sierpnia ‘80.
Wczoraj rozważano podjęcie strajku okupacyjnego pod ziemią. – Kierownik ruchu zakładu i prezes w jednej osobie nie zezwolił na zjazd na dół służb dbających o bezpieczeństwo, m.in. ratowników i metaniarzy, którzy muszą być pod ziemią nawet podczas strajku – mówi Łabądź. – Dlatego zawiadomiliśmy Wyższy Urząd Górniczy.
Edyta Tomaszewska, rzeczniczka WUG, zapewnia, że po kontrolach, m.in. w sylwestra, urząd nie stwierdził nieprawidłowości. Zapowiada, że w tym tygodniu kontrolerzy WUG znów zjadą pod ziemię w Budryku.