Po piątkowej sesji Dow Jones spadł o 1,96 proc., a Nasdaq aż o 3,77 proc. Był to najgorszy początek roku na amerykańskim rynku akcji od ośmiu lat. Spadki mogły być większe, gdyby nie najgorsze dane z ryku usług. Wskaźnik aktywności w tym sektorze zmniejszył się, ale nie tak mocno jak prognozowali ekonomiści.
Na prawdopodobieństwo spełnienia się czarnego scenariusza wskazywałyby zwłaszcza dane z rynku pracy.
Departament Pracy podał, że w grudniu w amerykańskiej gospodarce powstało 18 tys. nowych miejsc pracy. To najgorszy wynik od sierpnia 2003 r. Średnia prognoz wskazywała, że przyrost wyniósł 50 tys., co i tak oznaczało spadek po 115 tys. w listopadzie. Wbrew przewidywaniom wzrosło również bezrobocie – z 4,8 proc. w listopadzie do 5 proc. w grudniu. – Prawdopodobieństwo recesji rośnie i Fed będzie musiał działać – skomentowała te dane ekonomistka BMO Capital Markets Jennifer Lee.
Amerykański bank centralny (Fed) obniży zapewne koszty kredytu już na najbliższym posiedzeniu, które odbędzie się 31 stycznia. Rosną szanse, że cięcie stóp procentowych będzie ostre i sięgnie 0,5 pkt proc. Notowania kontraktów terminowych wskazywały wczoraj, że prawdopodobieństwo takiego ruchu przekracza już 50 proc.
Dane z rynku pracy są bardzo istotne, ponieważ siła tego rynku jest ostatnią iskrą nadziei dla amerykańskiej gospodarki. Mimo silnych spadków cen nieruchomości wzrost zatrudnienia był w poprzednich miesiącach dość znaczny. A jeżeli konsumenci mają pracę, mogą wydawać pieniądze, podtrzymując wzrost gospodarczy. W Stanach Zjednoczonych konsumpcja przynosi ok. 70 proc. PKB.