Marcin Drogomirecki, analityk rynku nieruchomości serwisu Oferty.net, przypomina, że jeszcze trzy lata temu różnice w cenie metra najtańszego i najdroższego mieszkania w Warszawie sięgały 50 proc. – Najtańsze były wystawiane za 2 tys. zł, najdroższe za 3 tys. zł – mówi ekspert.
W tej chwili ta różnica sięga już prawie 600 proc. Najtańsze mieszkania kosztują 6 tys. zł za metr kwadratowy, ale cena najdroższych sięga 40 tys zł. – To kolejny argument za normalizacją rynku – uważa Drogomirecki. Jego zdaniem te różnice będą się pogłębiać.
Ostatnio na stołecznym rynku pierwotnym pojawiają się oferty z ceną poniżej 5,5 tys. zł za mkw. (Białołęka), ale i za 42 tys. zł (Nowe Powiśle). Z kolei na rynku wtórnym najtańsze mieszkania, w blokowiskach z wielkiej płyty, wciąż się nie sprzedają. By się ich pozbyć, właściciele będą musieli dalej obniżać cenę. Jednocześnie luksusowe mieszkania, mimo zastoju rynkowego, sprzedają się coraz drożej.
Na zachodzie Europy, np. w Hiszpanii czy Portugalii, prawo zobowiązuje dewelopera do wykończenia mieszkania. Inaczej nie może go przekazać klientowi.
W Polsce wykończone mieszkania na razie kojarzą się z luksusowymi projektami, jak np. wieżowiec projektu Libeskinda przy Złotej 44. Wciąż jeszcze króluje tzw. standard deweloperski (gołe ściany, bez podłóg i drzwi), choć powoli pojawiają się też mieszkania wykończone. Deweloper potrafi obniżyć koszty wykończenia, negocjując zakup materiałów czy robociznę dla kilkudziesięciu lub kilkuset lokali naraz.