W piątek dwugodzinny strajk ostrzegawczy między 10 a 12 zapowiedział Związek Zawodowy Personelu Pokładowego Lot. Pracownicy domagają się podwyżek płac o 1500 zł. Protest może zostać zawieszony, jeśli zarząd przedstawi związkowcom satysfakcjonujące propozycje. W sporze zbiorowym z zarządem PLL LOT są również piloci. Także pracownicy Lot Ground Services, którzy w ostatnią środę uziemili na dwie godziny wszystkie samoloty Lot, Centralwings i EuroLot czekają na reakcję pracodawcy. Jeśli zarząd nie odpowie na ich postulaty dotyczące m.in. podwyżek płac, zapowiadają strajk generalny za dwa tygodnie.
Tymczasem nawet krótka akcja protestacyjna to poważna strata dla linii lotniczych. Dwa lata temu Bristish Airways w ciągu jednego dnia straciły z powodu strajku 60 mln funtów. Lot przyznaje, że w środę musiał odwołać trzy rejsy, inne były opóźnione. Godziny od 6 do 9 rano na dużych lotniskach na całym świecie to czas największego natężenia ruchu. Kolejny szczyt jest późnym popołudniem.
Dla Okęcia, które i tak ma fatalną reputację wśród lotnisk europejskich jako jedno z najdroższych i najgorzej zorganizowanych, taka akcja to prawdziwy dramat. Pasażerowie z odwołanych lotów po prostu nie mają się gdzie podziać.
Każdy rejs ma ściśle wyznaczone tzw. sloty (działki czasowe) na start, przelot i lądowanie. Każdy poślizg w godzinie odlotu burzy ten porządek, a opóźnienie maszyny narasta w ciągu dnia tym więcej, im więcej rejsów ona odbywa. Czasami przy dwugodzinnym opóźnieniu, jakie miało miejsce na warszawskim Okęciu, na trasach na ruchliwe lotniska – do Frankfurtu, Londynu, Paryża czy Amsterdamu – lepiej jest rejs w ogóle odwołać i próbować w miarę możliwości wysłać kolejne samoloty o czasie. – Gdyby taka akcja trafiła na czas odlotu samolotów do USA, problem byłby jeszcze większy, bo załogi mają ściśle określony czas pracy, trzeba więc byłoby dokonać wymiany całego składu pilotów i personelu pokładowego, a normalizacja sytuacji trwa wówczas tydzień – mówi pilot kpt. Krzysztof Salwa.
Strajki personelu linii lotniczych, bagażowych, kontrolerów lotów zdarzają się w europejskim lotnictwie dosyć często. W ubiegłym roku pasażerowie koczowali na lotniskach francuskich, włoskich i greckich. Najczęściej protestują pracownicy Alitalii, bankrutującego przewoźnika włoskiego, który traci ok. 2 mld euro dziennie. Po nich Francuzi, którzy w ciągu ostatnich 18 miesięcy protestowali np. z powodu dyskryminacji muzułmanów i zbyt niskich płac.