Najlepiej w żegludze, najgorzej w stoczni

Gospodarka morska to wciąż dominująca, a przede wszystkim najbardziej widoczna branża na Pomorzu Zachodnim. Jej kondycję trudno jednak ocenić. Bo obok firm w świetniej formie są też ledwo dające sobie radę

Aktualizacja: 25.03.2008 11:39 Publikacja: 25.03.2008 11:37

Gospodarka morska to wciąż najważniejszy, ale jednocześnie chyba najbardziej zróżnicowany sektor regionu. Między innymi dlatego trudno dokładnie ocenić, ile osób zatrudnia.

– Problemem jest samo zdefiniowanie gospodarki morskiej. Gdyby uwzględnić armatorów, stocznie, porty, firmy przeładunkowe, brokerskie, ubezpieczenia morskie, rybaków i firmy obsługi, będzie to w regionie kilkanaście tysięcy osób – uważa profesor Dariusz Zarzecki, znany szczeciński ekonomista i jednocześnie ekspert od wyceny wartości firm.

Wobec braku definicji sektora trudno też jednoznacznie ocenić jego kondycję. Próbował to zrobić poprzedni rząd, tworząc oddzielny resort gospodarki, który połączył m.in. rybołówstwo z żeglugą i portami. Nowy rząd zlikwidował resort.

– Nie wiem, czy jest w Polsce ktoś „na górze” z wizją funkcjonowania tego przemysłu. Zupełnie nie widać nas w unijnych instytucjach, w których decyduje się o przyszłości europejskiego przemysłu stoczniowego. Niewiele osób w ogóle wie, co to jest program unijny Leader Ship i że zakłada on daleko idące wsparcie dla tego sektora – komentuje Dariusz Zarzecki.

[srodtytul]Kłopoty ze stocznią[/srodtytul]

W najgorszej sytuacji jest przemysł stoczniowy, a konkretnie Stocznia Szczecińska Nowa. Firma powstała w 2001 r. na gruzach upadłej prywatnej Stoczni Szczecińskiej Porty Holding i od samego początku boryka się problemami. Od chwili powołania miała już kilka zarządów, a regularnie powtarzające się informacje o jej tragicznej sytuacji stały się chlebem powszednim.

Najczęściej scenariusz jest taki: stocznia upada, związkowcy są wściekli, politycy zbierają się i debatują, znajdują jakieś pieniądze na bieżące wsparcie, a rząd ogłasza, że lada chwila znajdzie prywatnego inwestora, który uratuje firmę. I tak od lat. Teraz co prawda stocznia ma w końcu wybranego inwestora – jest to spółka Amber założona przez Przemysława Sztuczkowskiego, właściciela firmy Złomrex, największego dystrybutora stali w Polsce – ale wciąż nie wiadomo, kiedy nastąpi finał transakcji.

– Nieustanne dopłacanie do stoczni w celu pokrycia bieżących wydatków, głównie pensji, jest drogą donikąd. Potencjalni inwestorzy mogą wykorzystać ekstremalnie trudną sytuację, aby przejąć stocznię praktycznie za darmo. Ekonomicznie ma to nawet sens, bowiem uwzględniając obecną sytuację, nierentowne kontrakty i dużą niepewność, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że rynkowa wartość kapitału własnego stoczni jest ujemna. Duży problem, przyszłość trudna do przewidzenia, a perspektywy raczej mało zachęcające – prognozuje profesor Zarzecki.

[srodtytul]Bałtyckie nieźle, dalekomorskie gorzej[/srodtytul]

W nieco lepszej sytuacji jest rybołówstwo bałtyckie, które w latach 90. przeżyło boom m.in. dzięki nieskrępowanym połowom dorsza i otwartym po 1989 roku granicom, co stwarzało możliwość sprzedaży ryb w zachodnich portach. Boom się jednak skończył, a teraz rybacy radzą sobie m.in. dzięki unijnym dotacjom. Nie wiadomo jednak jak długo, bo problemem dla nich są coraz dłuższe okresy ochronne dla dorsza, a także coraz mniejsze limity połowowe. Mając więc do wyboru borykanie się z unijną biurokracją albo oddanie kutra na złom i wzięcie potężnego odszkodowania, coraz częściej wybierają to drugie rozwiązanie. Efekty widać wyraźnie – z portów zniknęła połowa floty.

Znacznie gorzej poradziło sobie rybołówstwo dalekomorskie, które jeszcze w latach 70. liczyło ponad 150 specjalistycznych statków pływających po całym świecie. Gdy jednak Polska podpisała konwencję ONZ o prawie morza, która wprowadziła 200-milowe strefy ekonomiczne dla państw nadbrzeżnych, trzeba było kupować drogie limity połowowe. To oraz ostra konkurencja spowodowały, że w latach 90. sektor całkowicie się załamał. Najpierw w 2001 roku przestał istnieć szczeciński Gryf, a rok później Odra, w latach świetności największy pracodawca w Świnoujściu. Wraz z upadkiem firm zniknął też szczeciński Transocean, armator wyposażony w statki-chłodnie do przewozu ryb łowionych przez Gryfa i Odrę.

[srodtytul]Węgiel: import zamiast eksportu[/srodtytul]

Porty i żegluga mają się całkiem dobrze. Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście osiągnął w 2007 roku zysk netto w wysokości 29,2 mln zł; jest to wzrost aż o 157 proc. w stosunku do 2006 roku.

– Cały zysk zostanie przeznaczony na inwestycje zwiększające konkurencyjność naszych portów. Na liście indykatywnej znajdują się projekty inwestycyjne o łącznej wartości ok. 300 mln zł – wyjaśnia Wojciech Sobecki, rzecznik prasowy ZMPSŚ.

Co ciekawe, obroty portów nieco spadły. W 2007 roku przeładowano 17,67 mln ton, podczas gdy rok wcześnie było to 17,96 mln ton. Mniej przeładowano węgla, ale jak wyjaśnia Wojciech Sobecki, w tym roku powinno się to zmienić.

– W 2008 roku planowane obroty węgla w relacji importowej są dwukrotnie wyższe niż w eksportowej. Importem węgla przez polskie porty zainteresowane są między innymi firmy czeskie i słowackie. Planuje się, że w bieżącym roku w porcie w Świnoujściu zostaną przeładowane ponad 3 mln ton węgla – ocenia Wojciech Sobecki.

Spadły też przeładunki rudy i zboża, wzrosły za to produktów naftowych i kontenerów. Większy jest także ruch pasażerski. I na te dwa ostatnie segmenty stawiać będą porty.

Teraz prowadzą ogromne inwestycje. W 2007 roku zakończyła się budowa infrastruktury dla Zachodniopomorskiego Centrum Logistycznego i prace przy budowie terminalu kontenerowego na Ostrowie Grabowskim. Z kolei w Świnoujściu w tym roku rusza budowa terminalu LNG, powstanie też nowe stanowisko dla promów.

[srodtytul]Kupują nowe statki[/srodtytul]

Żegluga to obecnie chyba najdynamiczniej rozwijająca się gałąź gospodarki morskiej. Co ciekawe, polska flota zlokalizowana jest przede wszystkim w Szczecinie. Tutaj siedzibę ma narodowy armator, Polska Żegluga Morska dysponująca ponad 80 statkami. Obecnie firma prowadzi program odnowy floty. Do 2015 roku zaplanowano zakup 34 nowych statków za 800 mln dolarów. Pierwsze trzy wejdą do eksploatacji w tym roku, a w 2009 r. i 2010 r. aż 17. W 2006 r. PŻM zanotowała zysk w wysokości 22,9 mln zł. Według wstępnych szacunków rok 2007 ma zamknąć zyskiem brutto na poziomie 60 mln zł.

Rozwój przeżywa też drugi szczeciński armator, drugi co do wielkości w Polsce – Euroafrica Linie Żeglugowe. Obsługuje on regularne połączenia z Wielką Brytanią, Finlandią, Szwecją oraz Afryką Zachodnią, zarówno z portów bałtyckich, jak i zachodnioeuropejskich.

Obydwaj armatorzy obok handlowej rozwijają też intensywnie flotę pasażerską. To świetny biznes. W ciągu ostatnich pięciu lat przewozy promowe pomiędzy Polską a Szwecją wzrosły o ponad 20 proc. Dlatego firmy kupują nowe jednostki, które przekazują do zarządzania operatorowi Unity Line, specjalnie powołanemu do tego celu.

Według danych Unity Line dobra tendencja ma się utrzymać. Do 2020 r. liczba podróży między Polską, Szwecją i Litwą powinna wzrosnąć o 350 proc. Dlatego nowe promy nabywa też kolejny zachodniopomorski armator, Polska Żegluga Bałtycka z siedzibą w pobliskim Kołobrzegu.

[ramka][b]Turystyka i przemysł drzewny[/b]

Obok gospodarki morskiej Pomorze Zachodnie ma także bardzo dobrze rozwinięty sektor turystyczny. Jego centrum to oczywiście nadmorskie gminy, do których latem co roku ściągają miliony wczasowiczów. Zachodniopomorskie wybrzeże coraz częściej jest odwiedzane także w innych porach roku. Dzieje się tak dzięki całorocznym ośrodkom spa i wellness, goszczącym nie tylko turystów z Polski, ale również z Niemiec i Skandynawii. Dodatkowym atutem naszego wybrzeża jest bowiem wysokie stężenie zdrowotnego jodu w powietrzu. Województwo ma też atrakcyjne pojezierza z rozwiniętą agroturystyką.

Inny mocny sektor zachodniopomorskiej gospodarki to przemysł drzewny. Region należy do krajowej czołówki pod względem zalesienia. Tutaj swoją siedzibę ma Swedwood, produkcyjne zaplecze Ikei, Barlinek i Kronospan. Na ich potrzeby działają dziesiątki tartaków.[/ramka]

Gospodarka morska to wciąż najważniejszy, ale jednocześnie chyba najbardziej zróżnicowany sektor regionu. Między innymi dlatego trudno dokładnie ocenić, ile osób zatrudnia.

– Problemem jest samo zdefiniowanie gospodarki morskiej. Gdyby uwzględnić armatorów, stocznie, porty, firmy przeładunkowe, brokerskie, ubezpieczenia morskie, rybaków i firmy obsługi, będzie to w regionie kilkanaście tysięcy osób – uważa profesor Dariusz Zarzecki, znany szczeciński ekonomista i jednocześnie ekspert od wyceny wartości firm.

Pozostało 94% artykułu
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku