Od 1 lipca światowy lider wydobycia ropy Arabia Saudyjska zacznie codziennie pompować na rynki o 200 tys. baryłek ropy więcej. To jedyny kraj spośród 13 członków kartelu OPEC, który ma jeszcze wolne moce. To raczej symboliczny gest przed zapowiedzianym szczytem energetycznym importerów i eksporterów zaplanowanym na najbliższy weekend w Arabii Saudyjskiej.
Jeśli Saudyjczycy zwiększą swoją produkcję o 2 proc., podniesie to światowe dostawy ropy o 0,2 proc. Jednak eksperci uważają, że – choć nie jest to wiele – taka decyzja może mieć jednak wpływ na spadek cen w dłuższym okresie, oczekują bowiem, że podobne kroki podejmą inne kraje OPEC.
Na razie jednak baryłka się nie poddaje i wczoraj jej cena na giełdzie w Londynie – po krótkim spadku wywołanym informacją z Arabii Saudyjskiej – podskoczyła do 139,32 dol., co oznacza przebicie rekordu z 6 czerwca, kiedy to w Nowym Jorku płacono za nią 139,12 dol., a w Londynie 138,12 dol. (pod koniec sesji kurs spadł o 25 centów i ostatecznie nie przebił 140 dol.) Według analityków była to histeryczna reakcja rynku na zapowiedź zakłóceń produkcji ropy w Norwegii. W poniedziałek zredukowała ona wydobycie o 150 tys. baryłek, czyli o 7 proc., po niedzielnym wypadku na platformie na Morzu Północnym, o czym poinformował norweski koncern naftowy StatoilHydro. Szybko ugaszony pożar na platformie wydobywczej wymusił jednak wstrzymanie produkcji na złożu Oseberg A. To pokazuje, jak rozchwiany obecnie jest rynek ropy, na którym swoje piętno odciska też wciąż słabnący dolar.
Ceny ropy w ubiegłym roku podwoiły się, a w tym roku zyskały już około 40 proc. Jednakże fakt, że ceny nie zdołały wczoraj przekroczyć psychologicznej granicy 140 dol. za baryłkę, dowodzi, że inwestorzy liczą teraz bardziej na spadek niż na wzrost cen.
Według ekspertów Saudyjczycy doskonale wiedzą, że gdyby na czas rozpoczęli eksploatację jednych z największych swoich pól naftowych – el Chursanija, ropa by dzisiaj kosztowała mniej. W ten projekt zainwestowali już 7 mld dol. – Opóźnienia w realizacji wielkich inwestycji i rosnące koszty wydobycia stały się największą dolegliwością światowego biznesu naftowego – uważa David Fyfe z paryskiej Międzynarodowej Agencji Energetycznej.