Przed nami lata niezakłóconego rozwoju – oceniają eksperci Związku Pracodawców Polskie Okna i Drzwi. Jeszcze trzy lata temu wartość krajowego rynku stolarki szacowano na 8 – 9 mld zł. Obecnie to już 12 mld zł i – w ocenie Roberta Klosa, wiceprezesa związku – można się spodziewać dalszego wzrostu, sięgającego nawet 10 proc. rocznie.
Perłą na tym rynku są okna dachowe – zarówno z powodu wysokich wymagań jakościowych, skomplikowanej produkcji, jak i zysków, jakie można na nich osiągać. W ostatnich latach Polska stała się w tej innowacyjnej branży niekwestionowanym światowym liderem. Zdecydowały o tym przede wszystkim umiejętności fachowców. – Nam wciąż chce się piąć w górę i dążyć do doskonałości, czego nie da się już powiedzieć o firmach na Zachodzie – twierdzą eksperci związku.
Nasze fabryki opuszcza co roku prawie milion okien dachowych. Swoje wytwórnie uruchomili u nas nie tylko rodzimi producenci, ale też np. konkurujący na całym świecie z nowosądeckim Fakro duński Velux. – Obie firmy niemal po połowie podzieliły rynek – mówi Stefan Nawrocki, prezes Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. Zapewnia przy tym, że do izby nie docierają sygnały o nieuczciwej konkurencji między producentami. – Kupujący okna dachowe w ponad 80 proc. kierują się ceną – mówi Nawrocki. – Ale to dystrybutorzy, nie producenci, stosują przeróżne rabaty. W efekcie dochodzi do częstych zmian preferencji klientów, którzy kupują akurat to, na co jest aktualnie większy rabat.
Sprzedawcy przyznają, że obie marki (Fakro i Velux) są równie dobrze znane i podobnie oceniane przez klientów. – Ich sprzedaż w sporej mierze zależy od aktualnych promocji – potwierdza Sławomir Orzeł, dyrektor handlowy Przedsiębiorstwa Budowlano-Handlowego Bemar z Krakowa sprzedającego wyroby obu producentów. Jak wynika z danych ASM – Centrum Badań i Analiz Rynku, w ponad 90 proc. przypadków klienci wybierają wyroby Fakro lub Veluksa.
Krajowi producenci nie narzekają też na eksport swoich wyrobów. Kilka lat temu 80 proc. stolarki budowlanej sprzedawali w Niemczech. Zdobywali klientów niższymi cenami. Tamtejsze firmy jednak spuściły z tonu i dostosowały ceny do konkurencji. Teraz sąsiedzi zza Odry odbierają czwartą część zrobionej w Polsce stolarki. Nasi producenci zwiększyli jednak eksport do Skandynawii, Wielkiej Brytanii, na południe Europy. Głośno jest też o ekspansji na egzotyczne rynki, takie jak chiński czy południowoamerykański.