W efekcie mniej jest wielkiej polityki, międzynarodowej dyplomacji, globalnych problemów. Zmiany wydają się nieuniknione, ale to nie znaczy, że nowa twarz krynickiej imprezy będzie mniej atrakcyjna od poprzedniej.
Forum Ekonomiczne w Krynicy miało być miejscem spotkań polityków, biznesmenów i ekonomistów z całego świata. Przez lata rangę imprezie nadawał fakt, że przyjeżdżali tam prezydenci, szefowie rządów i ministrowie, za którymi ciągnęły tłumy ludzi biznesu, łącznie z szefami największych polskich i europejskich spółek. Nieformalne spotkanie z politykami tworzącymi prawo, do których idealne warunki tworzyło forum, było dla ludzi biznesu niezwykle cenne.
Jednak z roku na rok coraz mniej wielkich tego świata zagląda do Krynicy. Warto chyba się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Problemów do rozwiązania przecież nie ubyło, wręcz przeciwnie. Spraw do dyskusji też jest coraz więcej. Może należałoby jednak zmienić formułę spotkań, a może wreszcie – po 18 latach – zadbać o to, aby podróż na forum przestała być mordęgą. Przejechanie 120 kilometrów z Krakowa, do którego można się dostać samolotem, może trwać nawet cztery godziny. Na takie marnotrawstwo czasu politycy, a tym bardziej znani biznesmeni rzadko mogą sobie pozwolić.
W tym roku do Krynicy na krótko zawitał premier Donald Tusk. I to właściwie wszystko. Zabrakło prezydenta, nie było też szefów rządów innych krajów. Także przedstawicieli naszego rządu było jak na lekarstwo, podobnie posłów (w odróżnieniu od reprezentantów rosyjskiej Dumy czy zgromadzeń państw byłej WNP, których mocna delegacja zawitała w Krynicy). W konsekwencji ranga poruszanych spraw była też niższa niż w poprzednich latach. W trakcie 120 debat, jakie odbyły się podczas tegorocznego, 18. już, forum, mówiono o rzeczach ważnych, ale w większości ponadczasowych. Zabrakło gorących dyskusji, żonglowania argumentami, konstruktywnych kłótni, które pomagałyby w rozwiązywaniu bieżących problemów globalnych.
Wśród 2000 gości, jacy przybyli do Krynicy z 60 krajów świata, większość stanowili nasi południowi i wschodni sąsiedzi, m.in. z Ukrainy, Rosji, Turcji, Kirgistanu, Tadżykistanu, Słowacji, Czech, Węgier, Białorusi z wicepremierem Andrejem Kobiakowem na czele. Dzięki temu dowiedzieliśmy się np., że w Rosnowie są najlepsze warunki do uprawiania jazdy konnej, a w Astrachaniu nauczymy się, jak hodować jesiotry, aby uzyskać najlepszy, czarny kawior.