W Nowym Jorku ropa crude light z dostawą w listopadzie taniała kolejny, już czwarty dzień. Wieczorem kosztowała 89,06 dolara – to poziom najniższy od początku lutego. Aktualne ceny są o prawie 40 proc. niższe od rekordowych 147,27 dol. z 11 lipca. Z kolei baryłka gatunku Brent kosztowała 84,7 dol. – Na rynku zaczyna przeważać poczucie, że zmierzamy ku spowolnieniu tempa popytu na ropę – mówi Edward Meir, makler z MF Global.

Popyt na ropę w USA, największym na świecie rynku energii, zmalał w tym roku na skutek rekordowych cen. Zużycie nośników energii było też mniejsze w Japonii i Europie. Jedynym znakiem zapytania jest rynek chiński. To właśnie m.in. szybkie tempo wzrostu gospodarczego w Chinach przyczyniło się do wywindowania cen ropy z poziomu 20 dolarów w 2002 r. – Rynek zaczyna uwzględniać w cenach wątpliwości co do Chin – ocenia Mark Pervan, analityk rynku surowców w ANZ.

Taniejąca ropa wywołała niepokój krajów OPEC. Iran znany z jastrzębich poglądów w kartelu stwierdził, że cena 100 dolarów jest zdecydowanie za niska i wezwał członków OPEC do przestrzegania krajowych norm wydobycia, aby nie doszło do nadpodaży ropy i dalszego spadku jej cen. Zdaniem ministra tego kraju ds. naftowych Gholamhosseina Nozari, jeśli kraje kartelu nie będą przestrzegać decyzji o zmniejszeniu produkcji, to nadpodaż może dojść do 1,2 mln baryłek dziennie. Szef OPEC Chakib Khelil zapowiedział, że na sesji w grudniu podjęta zostanie próba zrównoważenia rynku ropy.

Ale według Marka Pervana, wpływ OPEC jest ograniczony. – Poziom wsparcia dla ceny ropy wynosi obecnie 80 dolarów, ale może spaść nawet do 60 dolarów – ocenia Pervan.