Wczorajsza decyzja oznacza podjęcie szóstej w ciągu ostatnich lat próby kupienia samolotów dla polskich władz. Piąta zakończyła się fiaskiem w styczniu – gdy wstrzymano ogłoszenie przygotowanego już przetargu.
Teraz wydaje się, że determinacja Ministerstwa Obrony Narodowej sięgnęła zenitu. – Zrobimy wszystko, by przyspieszyć dostawy nowych samolotów – mówi gen. Sławomir Szczepaniak, dyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych w resorcie obrony narodowej.
Decyzję w sprawie zakupu reprezentacyjnych odrzutowców przyspieszyły niedawne wpadki z prezydenckim tupolewem w Mongolii, a także seria kompromitujących przepychanek w sprawie wykorzystywania samolotów przez głowę państwa i szefa rządu. Stan floty 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego z Okęcia jest opłakany.
Szybkie rozpoczęcie przetargu na samoloty rządowe zapowiedział wczoraj szef MON Bogdan Klich. Według naszych informacji pierwsze działania już podjęto – do najważniejszych producentów samolotów trafił list z pytaniem, jak szybko są oni w stanie oddać maszyny do dyspozycji polskich władz. Obecnie na dostawę nowych odrzutowców trzeba czekać co najmniej dwa lata. Resort obrony liczy jednak, że producenci potraktują rządowe zamówienia jako prestiżowe. Być może pomoże też kryzys – i dostawcy zaoferują samoloty, których nie odebrały zmuszone do oszczędzania biznesowe korporacje.
Minister Klich zasugerował też, że możliwe jest skrócenie procedur i samoloty można by nabyć z tzw. wolnej ręki. Do tego potrzebna byłaby jednak zgoda Rady Ministrów.