– Cena minimalna, którą tartaki mogą przyjąć, to np. dla drewna iglastego klasy WC01 – 145 zł. Lasy Państwowe chcą 160 – 175 zł. – mówi „Rz” Bogdan Czemko, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Cena surowca dla fabryk celulozy i płyt zdaniem producentów jest za wysoka o ok. 25 proc. Takie ceny to straty dla firm, zwolnienia dla ludzi, utrata konkurencyjności na rynkach europejskich. Czyli upadek branży, która dziś tworzy 9 proc. sprzedaży całego polskiego przemysłu – wylicza Czemko.
W czwartek przedstawiciele tartaków spotkali się w sprawie cen z dyrektorem LP Marianem Piganem. Porozumienia nie osiągnięto. Drzewiarze zapowiedzieli więc interwencję u premiera. Nie wykluczają też marszu protestacyjnego w stolicy. Dziewięć firm z Pomorza, kupujących łącznie ok. 700 tys. m sześc. drewna rocznie, zdecydowało się też na bojkot aukcji monopolisty. Wśród nich jest m.in. KPPD Szczecinek, który ma dziewięć tartaków i rocznie przerabia ok. 400 tys. m sześc. drewna.
– Wysokie ceny powodują spadek opłacalności produkcji. Do tego doszedł światowy kryzys. O ile pierwszy kwartał zamknęliśmy zyskiem, to w drugim i trzecim tracimy coraz więcej. Musieliśmy zwolnić 200 osób z liczącej 1500 pracowników załogi. Mimo że od lat kupujemy w LP wielkie ilości drewna, jesteśmy traktowani jak odbiorca kilku metrów. Jeżeli polityka cenowa LP się nie zmieni, cała branża jest zagrożona – mówi „Rz” Krzysztof Straszkiewicz, dyrektor ds. tartaków w spółce.
Rzecznik Lasów Anna Malinowska zapewnia, że ceny wyznaczono „bardzo rozważnie”. – Mamy świadomość sytuacji w branży. Ceny zostały ustalone na poziomie średnich cen sprzedaży z ostatnich lat oraz prognoz rynkowych na przyszły rok. Porównywaliśmy je także z cenami w Europie – zapewnia rzecznik.