- Gazprom chętnie zakończy negocjacje tak szybko, jak to tylko możliwe i ma nadzieję, że stanie się to już w czwartek – poinformowało "Rz" źródło w rosyjskim koncernie Gazprom.
W czwartek do Moskwy jedzie delegacja ukraińskiego Naftohazu. W efekcie zaplanowanych tam rozmów, może dojść do wznowienia dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę i do krajów korzystających z tranzytu przez ten kraj.
1 stycznia Gazprom ograniczył transport rosyjskiego surowca dla Ukrainy, a od poniedziałku zupełnie go wstrzymał. Skutki tej decyzji odczuło pół Europy, w tym nawet najważniejsi klienci rosyjskiego potentata - Niemcy i Francja. Najbardziej ucierpiały kraje, dla których ukraińskie gazociągi to główna lub jedyna droga importu gazu z Rosji (czyli Europa Centralna i Bałkany).
Z nieoficjalnych informacji "Rz" wynika, że stronie rosyjskiej zależy teraz na jak najszybszym zakończeniu sporu z Ukraińcami, który na kontynencie określany jest wręcz jako wojna gazowa.
- Choć Gazprom pręży muskuły, zrozumiał, że może stracić twarz i duże pieniądze, jeśli obecna sytuacja utrzyma się dłużej - mówi jeden z ekspertów. Uderza ona z ważnych partnerów Gazpromu - takie koncerny jak niemieckie E.ON i RWE czy francuski GDF, które współpracują z nim nie tylko kupując gaz, ale też w zakresie inwestycji. Poza tym kryzys na linii Moskwa-Kijów dotyka takie kraje jak Bułgaria i Grecja, na przychylności których szczególnie zależy stronie rosyjskiej, choćby w związku z planem budowy nowego gazociągu przez Morze Czarne.