Debata, nie tylko płacowa, trwała w piątek kilka godzin. Związkowcy uznali, że skoro prezesi dostają wyższe wynagrodzenia (6,9 proc. na podstawie wskaźnika GUS za czwarty kwartał 2008 r. – pozwala na to ustawa), to pieniądze dla górniczych załóg też muszą się znaleźć.
Najgorętsza sytuacja jest w Kompanii Węglowej – to do niej w środę wchodzi mediator. Górnicza wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska apelowała do stron sporu, by siadły do rozmów.
– Jak to się potoczy, zobaczymy, ale jesteśmy bliżej, niż dalej od strajku – mówi Dominik Kolorz, szef górniczej „S”. – Prezesi mogą, ale nie muszą mieć swoje podwyżki, a skoro je dostają, to wychodzi na to, że skarb państwa ma na to pieniądze.
W piątkowym wydaniu „Rz” napisaliśmy, że zdaniem ekspertów wskaźnik w kominówce nie działa jak automat i teoretycznie prezesi mogliby się porozumieć z radą nadzorczą, która mogłaby uchwałą utrzymać wynagrodzenia na dotychczasowym poziomie.
– Wskaźnik zmienia się co kwartał, gdy idzie w dół, nasze pensje też idą w dół – tłumaczy Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. – W tej sytuacji rady musiałyby co kwartał wypowiadać nam umowy i podpisywać nowe. Poza tym to jest wskaźnik za czwarty kwartał 2008 r. a nie na 2009 r., a górnicy chcą rozmawiać o podwyżkach na 2009 r.